Marin Florian: Protesty rolników i transportowców w Rumunii to pokłosie kryzysu konkurencyjności

Rumuński związkowiec analizuje trwające w jego kraju protesty społeczne, umieszcza je w kontekście krajowym i międzynarodowym. Komentuje rolę związków zawodowych, rządu i partii politycznych oraz związek tego kryzysu z rumuńskim Krajowym Planem Odbudowy.

Z Marinem Florianem, lidera Wolnych Związków Zawodowych w Rumunii, rozmawiał Władimir Mitew.

Rozmowa została nagrana w języku angielskim. Transkrypcja w języku polskim znajduje się pod wideo.

Od tygodnia w Rumunii odbywają się protesty rolników, firm transportowych i kierowców oraz innych grup społecznych. Podnoszą oni różne żądania związane z przepisami podatkowymi, Europejskim Planem na rzecz Odbudowy i Odporności, ale nie tylko. Protestujący dążą do zmian w relacjach władzy i dominacji ekonomicznej w Rumunii.

Jakie są obecnie motywy tych protestów? Widzimy wiele grup protestujących w tym samym czasie, widzimy wiele oburzenia, które najwyraźniej kumulowało się już od jakiegoś czasu. Jakie są więc jego powody i jakie są teraz główne żądania?

W Rumunii jest oczywiście wiele napięć społecznych. Ale nie tylko w Rumunii – napięcia są widoczne w całej Europie, w Niemczech, we Francji i w innych krajach, także w krajach, które uważa się za skonsolidowane, stabilne demokracje.

Myślę, że głównym problemem Rumunii jest aktualny model gospodarczy. Jak to wygląda w sektorze rolno-spożywczym? Jeśli spojrzymy na kategorie protestujących, zobaczymy, że są wśród nich zarówno pracownicy, jak i przedsiębiorcy z sektora transportowego i rolno-spożywczego. Dwa sektory, na które zielona transformacja i Zielony Ład mają największy wpływ. Tu znowu nasuwa się skojarzenie z Niemcami, gdzie ogromne protesty wybuchły dlatego, że rząd ogłosił zmniejszenie dopłat do oleju napędowego. Nie jest to ruch, który rolnicy mogą łatwo znieść, jeśli weźmiemy pod uwagę, że przeszli już kryzys związany z COVID-19 i inflację.

Teraz dyskutujemy w Rumunii o wejściu w życie niektórych przepisów, które są częścią pakietu klimatycznego. Chodzi o Zielony Ład, ale nie tylko. Nie zaprzeczam, że Zielony Ład jest koniecznością, owszem, jest to droga, którą musimy podążać. Ale musimy to zrobić w sposób, który zaakceptują wszystkie strony, także rolnicy i transportowcy. Pamiętajmy również o kontekście geopolitycznym. Wojna na Ukrainie wpływa głównie na kraje, które z Ukrainą graniczą. Rolnicy mają swoje żądania w tej kwestii pod adresem rządu. Kilka kryzysów nakłada się na siebie.

Wrócę jednak do modelu ekonomicznego. W sektorze rolniczym i spożywczym dużo jest zwykłej spekulacji, to jedna kwestia. Kolejna – to ogromne nierówności w sektorze rolno-spożywczym. W Rumunii mamy milion drobnych rolników produkujących na własne potrzeby i kilka dużych firm, które zarabiają ogromne pieniądze. Jeśli spojrzymy na dotacje z Brukseli, ale także na to, jakie produkty generują wartość dodaną w sektorze rolno-spożywczym, zobaczymy, jak nierówno rozkładają się one między te dwie strony. Drobni rolnicy nie dostają zbyt wiele, zwłaszcza przy inflacji i wzroście cen. Fakt, że hipermarkety w zasadzie zabierają wszystkie zyski, sprawia, że rolnicy nie są w stanie iść naprzód.

W moim przekonaniu państwo, system i rynek powinny zostać zmienione tak, aby drobni rolnicy byli w stanie osiągać zyski. W przeciwnym razie będą oni nadal niezadowoleni, a napięcia społeczne będą rosły. Jest to nisza, którą skrajna prawica bardzo dobrze wykorzystuje, bardzo chciałaby nadać temu ruchowi charakter typowo polityczny.

Krótko mówiąc, uważam, że protesty są uzasadnione. Muszą być kontynuowane.

W tej chwili w Niemczech również trwają protesty podobnych grup, ich postulaty również są podobne. Jakiś czas temu, podczas kryzysu pandemicznego, w Kanadzie również miał miejsce duży protest firm transportowych. W jakim stopniu protesty w Rumunii są do nich podobne, czy można wskazać wzajemne inspiracje?

Sytuacja w czasach COVID-19 była inna, ruchy protestacyjne z tamtych czasów stawały przed innymi wyzwaniami. Niemniej wszystkie te protesty mają wspólne tło – rynek.

Dzisiejszy rynek nie zapewnia sprawiedliwej dystrybucji wartości dodanej. Dlaczego tak się dzieje? To jasne, że ci, którzy są silniejsi, czerpią z rynku największe korzyści. A zasada konkurencji jest nieodłącznym elementem kapitalistycznego sposobu działania. Gospodarka rynkowa faworyzuje najsilniejsze firmy. To one dużo wygrywają. Mają możliwości i zasoby, które pozwalają im przetrwać różne wstrząsy, a także wystarczającą zdolność, aby zachować stabilność w trudnych czasach. W przypadku wielu osób i małych przedsiębiorców pracujących w sektorze transportu tak nie jest. Pracownicy sektora rolnego i spożywczego również nie mają wystarczających możliwości i środków, aby zachować odporność na kryzysy. Rynek nie zapewnia im środków na przetrwanie i rozwój w tych ramach.

Nie mówimy o byle jakim towarze. Mówimy o żywności, czyli o produktach, które mają kluczowe znaczenie dla naszej egzystencji. Brak dostępu do zdrowej żywności wpływa na całe nasze życie, na całe społeczeństwo. To właśnie dzieje się teraz.

Zwykle, gdy dochodzi do protestów przeciwko mechanizmom rynkowym lub dominacji wielkiego biznesu, który jest wysoce konkurencyjny, są to protesty z przesłaniem społecznym. W tym wypadku sprawa nie jest zupełnie oczywista, bo rolnicy są również posiadaczami kapitału, mniejszych lub większych firm. To samo dotyczy firm transportowych, których właściciele dołączyli do protestów. Ale walczą w nich również związki zawodowe pracowników transportu. Czy możesz przeanalizować obecne rumuńskie protesty z punktu widzenia pracowników? W jakim stopniu protestujący bronią interesów pracowników najemnych, a w jakim stopniu są to protesty domagające się pewnych dostosowań dla kapitału, tak aby rynek stał się bardziej konkurencyjny, a prowadzenie konkretnego rodzaju biznesu było opłacalne?

Właściciele firm mają inne interesy niż pracownicy, to prawda. Ale właśnie dlatego wspomniałem o rynku. W tym konkretnym wypadku ich interesy są do pewnego stopnia zbieżne. Funkcjonowanie rynku dotknęło obu grup – małych przedsiębiorców i pracowników. Ani jedni, ani drudzy nie mogą przetrwać w obecnej sytuacji. Pracownicy walczą o swoje warunki pracy, o swoje płace. Przedsiębiorcy – o swoją zdolność do przetrwania i rozwoju w czasach, gdy trzeba sprostać wymaganiom związanym ze zmianami klimatu.

Mamy wiele kryzysów, które nakładają się na siebie, wiele żądań. W tej sytuacji państwo musi interweniować, aby nieco zrównoważyć interesy i dystrybucję wartości dodanej. W przeciwnym razie dojdzie do wzrostu napięć i rozkwitu skrajnej prawicy. Ucierpi wiele przyjętych już programów i wartości. Ucierpi program walki ze zmianami klimatu, przyjętej już na szczeblu UE, ale także przez inne kraje, takie jak Kanada, Stany Zjednoczone, które ponownie przystąpiły do protokołu z Kioto po Trumpie, i nie tylko.

Zasadniczo interesy małych firm i pracowników są różne. Jednak w tych protestach właściciele małych firm i pracownicy mają podobne interesy. Pracownicy nie mogą produkować bez dostępu do środków produkcji, a jeśli nie mają ich firmy, to nie mogą zatrudniać i nie mogą zapewnić pracownikom dobrych warunków pracy. W tym konkretnym wypadku zatem interesy są bardzo zbliżone. Nie widziałem jednak, by jakaś międzynarodowa firma protestowała. Protestują tylko mali przedsiębiorcy.

Zauważyłem pewną krytykę interwencji policji wobec demonstrantów, w szczególności ze strony policyjnego związku zawodowego Europol. Chciałbym zatem zapytać o rolę związków zawodowych w tym konkretnym konflikcie społecznym. Jak związki zawodowe odnoszą się do tych protestów i co obecnie robią?

W Rumunii trwają różne napięcia, niekoniecznie powiązane z protestami rolników, pracowników transportu i właścicieli małych firm. Protestują np. lekarze, ale ich postulaty są zupełnie inne niż te, które formułują rolnicy. Napięcie społeczne jest wręcz powszechne. Sytuacja, którą opisałem, dotyczy nie tylko rolników. Rynek wpływa również na usługi publiczne i dostęp do nich. Tak samo dotyczy pracowników przemysłu tekstylnego i innych sektorów.

Jeśli spojrzeć na największą obecnie organizację związkową w Rumunii, w sektorze rolno-spożywczym, to ona nie protestuje. Na ulice wyszli rolnicy i drobni przedsiębiorcy. I nie jest ich aż tak wielu, bo aktywnie protestują setki osób, a mówimy o sektorze, w którym mamy milion rolników produkujących na własne potrzeby. Te setki osób protestują bardzo głośno i przyciągają uwagę opinii publicznej – i bardzo dobrze! Natomiast największe związki zawodowe w sektorze transportowym lub rolno-spożywczym nie są zaangażowane. Moim zdaniem w ich przekonaniu postulaty wysuwane przez rolników nie pokrywają się z programami organizacji związkowych.

Myślę, że to dobry czas na protesty, ponieważ w tym roku w Rumunii odbędą się wybory. Musimy jednak te protesty zorganizować je nieco lepiej, aby wszystkie zainteresowane strony czuły, że są reprezentowane w proteście. Uważam, że związki zawodowe i przedstawiciele rolników, którzy obecnie protestują, powinni spróbować ustalić wspólny zestaw żądań wobec obecnego i przyszłego rządu. Do tej pory, z tego, co wiem, kontaktów między drobnymi rolnikami a związkami nie było, a być powinny.

W tym roku w Rumunii odbędą się wybory. Jak ocenić reakcję rządu i głównych partii politycznych w parlamencie na te protesty?

Z tego, co widziałem, politycy są otwarci na dialog, co jest normalne, biorąc pod uwagę, że jest to dla nich ważny rok. Niektórzy z nich próbują wykorzystać protesty, ale im się to nie udaje. Skrajnie prawicowa partia polityczna AUR próbowała swoim przekazem zdominować protest, wykorzystać go do szerzenia swojego programu, ale bez powodzenia. Na początku protestów pojawiły się pogłoski, że AUR jest ich faktycznym organizatorem. W tej chwili jestem zdecydowanie pewien, że między protestującymi a programem AUR punktów stycznych tak naprawdę nie ma.

Myślę, że partie polityczne, które obecnie rządzą krajem, są otwarte na dialog. Nie widziałem jednak, by w praktyce realizowały postulaty rolników – przez siedem dni protestu minęło dużo czasu, a politycy wciąż dyskutują, co właściwie zrobić. Podkreślę, że postulaty rolników nie są też jednolite. Protestujący w Konstancy mają inne żądania niż ci, którzy protestują w innych rumuńskich okręgach. To też argument za tym, że nie ma jednej siły, która organizuje wystąpienia. Z punktu widzenia rządu trudno nawet zareagować, jeśli sami protestujący nie mają jednej listy żądań.

Jednak dzieje się tak, ponieważ ani lewica, ani prawica, nie chciała skonsolidować dialogu społecznego. Gdyby dialog społeczny był skonsolidowany, protest byłby bardziej zorganizowany. A jeśli nie przywiązuje się dużej wagi do dialogu społecznego, wybuchają takie protesty: trudne do zrozumienia, spontaniczne, trudne do kontroli, ale też do rozwiązywania.

Myślę, że protesty będą kontynuowane. Partie polityczne, które rządzą krajem, będą kontynuować dialog. Natomiast opozycja będzie nadal starała się zaangażować protestujących i odpowiedzieć na ich żądania. Mam tu na myśli w szczególności partie skrajnie prawicowe. Sytuacja jest płynna i taka pozostanie.

Ten protest nie dzieje się na próżno. Napięcia społeczne są faktem. Rumunia nie radzi sobie dobrze. Mamy pewien wzrost PKB, mamy pewien wzrost gospodarczy, ale on nie pomaga zwykłym ludziom. Pomaga firmom i niewielkiej mniejszości, która zbiera większość tworzonego bogactwa. Myślę, że związki zawodowe będą właśnie o tym mówić. W przyszłości będziemy mieli w Rumunii więcej ruchów społecznych.

Wśród żądań protestujących zauważyłem niezadowolenie z Narodowego Planu Odbudowy i Odporności. Pamiętam, że plan ten był renegocjowany przez Rumunię w 2023 roku. Chciałem zapytać, czy protestujący mają rację, gdy wskazują, że ten plan ma negatywne strony i powinien zostać zmieniony. I czy to w ogóle możliwe? Jak ze związkowego punktu widzenia ocenić rumuński Krajowy Plan Odbudowy?

Ponownie wspomnę o dialogu społecznym. Związki zawodowe i ogólnie partnerzy społeczni nie byli zaangażowani w opracowywanie Krajowego Planu Odbudowy. Przeprowadzono jedynie krótkie konsultacje, podczas których partnerzy społeczni nie byli w stanie się właściwie wypowiedzieć. Partie polityczne niekoniecznie były zainteresowane dialogiem społecznym, zamiast tego przepchnęły plan, który nie był społecznie akceptowany.

Ten plan jest zbyt ambitny w stosunku do tego, co Rumunia może osiągnąć. Dlatego właśnie jest tak kontrowersyjny. Był on utrzymywany w tajemnicy przez wiele miesięcy, a partnerzy społeczni nie wiedzieli, co się w nim znajduje i jakie są zobowiązania.

Myślę, że w kontekście wyborów europarlamentarnych w czerwcu tego roku plan mógłby być renegocjowany. Partie polityczne, które pracowały nad tym planem, powinny być bardziej aktywne w omawianiu go ze związkami zawodowymi, aby uczynić go zrównoważonym. W obecnej sytuacji rynkowej Krajowy Plan Odbudowy i Zwiększania Odporności taki nie jest. Pochopnie ocenia on zdolność Rumunii do konsolidacji między gospodarką europejską a rumuńską, zwłaszcza z perspektywy zmian klimatycznych. To moje bardzo krótkie i bardzo ogólne stanowisko w tej sprawie.

Subskrybuj kanał Cross-border Talks na YouTube! Śledź stronę projektu na Facebooku i Twitterze! Zajrzyj również na kanały projektu na Telegramie i Substacku.

Podoba Ci się to, co robimy? Wesprzyj Cross-Border Talks albo kup nam kawę!

About The Author

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *