Jak państwo rumuńskie nie potrafi zapobiegać przemocy w małżeństwie

Uwaga autorki: Imiona kobiet zostały zmienione w celu ochrony ich tożsamości. Mihaela jest obecnie tymczasowo aresztowana. Wywiad z nią przeprowadzono w Klużu-Napoce, na oddziale półotwartym zakładu karnego Gherla. Pozostałe opisane historie zostały zrekonstruowane na podstawie wyroków skazujących wraz z uzasadnieniami opublikowanych na portalu rumuńskiej Najwyższej Rady Sądownictwa lub na podstawie informacji medialnych uzyskanych od sądów.

Ostrzeżenie! Artykuł zawiera szczegółowe opisy scen znęcania się, przemocy domowej i morderstwa.

Kobieta o blond włosach splecionych w kucyk, oczach koloru nieba i czerwono-czarnej bluzce w paski idzie, kulejąc, po schodach oddziału półotwartego więzienia Gherla w Kluż-Napoce. Za nią stoi strażnik, obserwując każdy jej ruch. Dalej po prawej, koleżanka z pracy czeka na spacer. Ma na sobie niebieską sukienkę w duże kwiaty – to fuksje – i różową szminkę na ustach, którą widać z daleka.

Mihaela* ma 46 lat. Minęło 6 miesięcy, odkąd została aresztowana za zabicie swojego partnera. Przez lata znosiła jego zazdrość, godziła się z biciem. Aż pewnego jesiennego wieczoru rzuciła się na niego i uderzyła go nożem kuchennym w ramię. Prokuratorzy twierdzą, że były dwa ciosy, ona pamięta tylko jeden.

Jej drobne kroki rozbijają promienie światła, które delikatnie wpadają przez kraty i pomarańczowe witraże. Półotwarty oddział zakładu karnego jest przesiąknięty zapachem chloru i rumianku. Uderzająco podobny zapach panuje w sali szpitalnej.

Tego wieczoru kłótnia rozpoczęła się bez wyraźnego powodu, jak to często bywa. Liviu zaczął być agresywny, zaczął przeklinać. „Ty kaleko” – tak zawsze ją nazywał. Wiedział, że jest nieśmiała, niepewna siebie. Dwa razy uderzył ją w twarz. Mihaela pamięta tylko, jak odwróciła się, by wziąć nóż z szafki za sobą.

– Jestem winna, ale przynajmniej mam nadzieję na łagodniejszy wyrok – mówi kobieta. – Piętnaście lat w domu już było jak więzienie… teraz jestem tutaj.

Zanim poślubiła Liviu, była już mężatką. Z dwóch związków ma troje dzieci: najstarszy syn w wieku 22 lat, córka w wieku 19 lat i najmłodsza córka, 13 lat. W obu związkach była maltretowana. Pamięta, jak teściowa kładła jej poduszkę na twarz, gdy mąż ją bił, aby nie miała siniaków. W ten sposób ludzie nie zadawali pytań w pracy. W tamtym czasie utrzymywała całą rodzinę, tylko ona chodziła do pracy. Nie mogła sobie pozwolić na wolne dni. Pracowała w fabryce w wiosce niedaleko Baia Mare.

Jej mąż bił nawet swoich rodziców i podejrzewał Mihaelę o romans z jego ojcem.

Po dziesięciu latach zazdrości i bicia zdecydowała się odejść. Mąż zmarł wkrótce potem, a Mihaela próbowała żyć dalej, rozdarta. Kochała męża, ponad wszystko i mimo wszystko.

A potem poznała Liviu. Był jej kolegą z pracy.

Takich jak ona jest o wiele więcej. Często słyszymy o mężczyznach, którzy zabijają swoje żony lub konkubiny. Znacznie rzadziej o kobietach, które uciekają się do tego czynu, ponieważ czują, że nie mają innego wyjścia.

Badania przeprowadzone przez Ralucę Pavel, doktor socjologii, w 2013 r. wykazały, że spośród 72 kobiet osadzonych w więzieniu w Târgșor za ciężkie morderstwo, przemoc domowa miała miejsce w 40 przypadkach. 25 kobiet, które zabiły swoich partnerów, zgodziło się porozmawiać z badaczką.

Pavel napisała, że „kobiety są bardziej skłonne do popełniania przestępstw przeciwko swoim partnerom, gdy są ofiarami przemocy domowej, gdy są ograniczane przez tradycyjne oczekiwania wobec swojej płci lub gdy odmawiają sobie odpowiednich środków ucieczki od życia pełnego nadużyć i ostatecznie lądują w rozpaczy i beznadziei”.

Od 2014 do 2022 roku zarejestrowano 715 przestępstw zabójstwa współmałżonki lub współmałżonka i wydano 48 059 nakazów ochrony ofiary, zgodnie z danymi otrzymanymi z prokuratury. Według instytucji statystyki nie są podzielone według płci, według historii przemocy domowej i według innych, powiązanych przestępstw i nadużyć. Statystyki zabójstw 2020-2022 zebrane przez Ministerstwo Spraw Publicznych: w 2022 r. 86 spraw dotyczyło przemocy domowej. To 4,44% wszystkich spraw.

Sytuacja wygląda tak samo, gdy mówimy o liczbie kobiet przebywających w więzieniach. Brakuje danych i trudno jest określić, ile kobiet uwięzionych za morderstwo jest również ofiarami przemocy domowej. Krajowa Administracja Więzienna (ANP) poinformowała, że obecnie w więzieniach w Rumunii przebywa 17 kobiet skazanych za zabójstwo członka rodziny. Aby poznać dokładną sytuację każdej z nich, pracownicy więzienia muszą przeglądać akta, ponieważ nie ma jasnego rejestru więźniów.

Inne kraje analizują zjawisko kobiet w takiej sytuacji od lat 90. W Rumunii zjawisko to wydaje się być ignorowane przez władze, ponieważ „nie ma wystarczającej liczby przypadków, jest tylko kilka odosobnionych”, jak powiedział nam jeden z policjantów, z którym skontaktowaliśmy się na potrzeby tego artykułu. Sensacyjne nagłówki w lokalnej prasie zaprzeczają jego słowom, podobnie jak portal orzeczniczy Najwyższej Rady Sądownictwa (CSM). Rok po roku słyszymy o przypadkach, w których kobiety zabijają swoich partnerów: kubkiem na stoliku nocnym, nożem w kuchni, nawet włosami na podwórku.

Ponadto przeanalizowaliśmy siedem wyroków z lat 2020-2022, w których przedstawiono podobne przypadki, aby móc sprawdzić, czy lata znęcania się są brane pod uwagę przy ustalaniu wymiaru kary. Jak surowo kobiety są karane przez państwo, które w przeciwnym razie by je pochowało?

„To był trzeci telefon z domu Mireli w ciągu ostatnich dziesięciu godzin. Jej mąż zmarł w drodze do szpitala”.

Pewnego jesiennego poranka 2021 roku, w małym miasteczku Alba, Mirela podniosła słuchawkę telefonu i zadzwoniła na policję. To nie był pierwszy raz, kiedy pokłóciła się z George’em, ale tym razem coś się zmieniło.

Byli razem od dwóch lat, a wkrótce potem na świat przyszła dwójka ich dzieci, bliźniaków. Mniej więcej w tym czasie ich relacje zaczęły się pogarszać. George był zazdrosny i z tego powodu często ją bił i groził jej. Mirela zabroniła mu zbliżać się do jej domu, z wyjątkiem sytuacji, gdy przychodziła odebrać dzieci.

Dzień przed tym, jak zadzwoniła na policję, George przyjechał odebrać jedno z bliźniąt. Dziecko było pod opieką szwagierki, więc puściła je z ojcem. Mirela poszła kupić coś do jedzenia w sklepie. Męża i dziecko spotkała po drodze. Jej były partner zaczął ją obrażać i przeklinać. Uderzył ją nawet lekko w goleń. Ze strachu postanowiła wrócić do domu. Wieczorem George odprowadził dziecko, ale pół godziny później pojawił się ponownie, twierdząc, że chce iść z nim na spacer. Był pijany, jak to często bywało.

Badania Raluki Pavel pokazują, że alkohol był często katalizatorem konfliktu, który zakończył się zabójstwem.

Jednak Mirela przymknęła oko i powiedziała, że pozwoli mu zabrać dziecko z powrotem, ale pod warunkiem, że zostanie przywiezione, ponieważ jest przeziębione i potrzebuje lekarstw. Po krótkim czasie wrócił tylko po to, by poinformować ją, że chłopiec zostanie z nim.

Zaczęli się kłócić. Brat Mireli zainterweniował i poprosił go o przyprowadzenie dziecka z powrotem. Wściekły George zadzwonił na policję, aby poskarżyć się, że brat Mireli „nie chciał mu dać spokoju”, jak czytano w akcie oskarżenia. Policja przybyła na miejsce zdarzenia, wylegitymowała brata, nie znalazła niczego podejrzanego i odjechała.

O północy – drugi telefon z domu Mireli. Dzwoniła osobiście, przestraszona, George groził jej nożem. Przez opuszczone okno krzyczał do niej, by otworzyła drzwi. Policjanci przyjechali ponownie, uspokoili go, a następnie zostawili Mirelę samą. Kobieta zamknęła wszystkie okna, w tym okno kuchenne, które wcześniej zostawiła otwarte, i położyła się spać, mając nadzieję, że jej były partner nigdy się nie pojawi.

Cztery godziny później zobaczyła George’a w domu. Udało mu się wejść przez okno w łazience, o którym Mirela zapomniała. Zaczął uderzać ją dłonią po twarzy i kazał jej „nie krzyczeć”.

Bliźniaki również pojawiły się w pokoju, ponieważ były głodne i usłyszały hałas. Mirela zaczęła karmić je piersią, a w tym czasie George zabrał jej telefon i schował go do kieszeni. Miało to na celu upewnienie się, że nie zadzwoni na policję. Mirela położyła się i zasnęła na kilka godzin. Było już po wschodzie słońca.

Kiedy George się obudził, wstał i oddał mocz obok pokoju dzieci. Mirela zakipiała z oburzenia. Wtedy zaczęli się kłócić. Uderzył ją dwa razy dłonią w nos i twarz, po czym położył się i zasnął znowu.

Pozwoliła mu zasnąć, po czym podniosła szklankę i uderzyła go w głowę. Następnie zabrała z pokoju bibelot w kształcie gołębia na kamieniu i uderzyła go znowu. Następnie poszła do garażu i wzięła stamtąd ciężki pręt. Według aktu oskarżenia uderzyła jeszcze trzy razy. Potem cztery razy. Kiedy zaczął krwawić, zabrała córkę do sąsiada i poprosiła go o wezwanie policji.

Był to trzeci telefon na policję z domu Mireli w ciągu ostatnich dziesięciu godzin. George zmarł w drodze do szpitala. Mireli grożą teraz cztery lata i sześć miesięcy więzienia. Kobieta odwołała się od decyzji sędziów i sprawa trafiła do Sądu Apelacyjnego w Alba Iulia. Jej sprawa jest jedną z tych, w których sąd wziął pod uwagę jej historię przemocy domowej.

Nie był to pierwszy tego typu przypadek, z którym zetknęła się policja. To samo przydarzyło się Mihaeli, której partner regularnie był karany grzywnami. To ona je płaciła.

Pewnego wieczoru, w drodze do pracy, śledził ją, ponieważ podejrzewał, że go zdradza. Przyprowadził ją do domu i nie pozwolił jej iść do pracy. Kiedy wyszli na podwórko, spoliczkował ją. Jej teściowa wezwała policję, która szybko przyjechała. Mihaela pokazała im siniaki i wyjaśniła, co zrobił.

Zabrali ich na posterunek, gdzie złożyli zeznania, a on dostał mandat. Następnie zabrali oboje do domu, jakby nic się nie stało. Wszystko to wydarzyło się przed 2018 rokiem, w którym wprowadzono tymczasowy nakaz ochrony.

„Dlaczego przyprowadzają go z powrotem do mojego domu? Dlaczego nie zostawią go w jego wiosce?”, Mihaela pamięta, co wtedy myślała. „Ale nic nie powiedziałam”.

Było tam dwoje policjantów: kobieta i mężczyzna. Mężczyzna zapytał jej chłopaka „Dlaczego kłócisz się z kobietą?”, na co ten odpowiedział „Jestem zazdrosny”. Policjant zaczął z nim żartować i powiedział mu, że on też bywa zazdrosny o aktora w operach mydlanych, które ogląda jego żona. Mihaela znów się zniechęciła.

W pięciu z siedmiu przypadków zabójstw partnerów przeanalizowanych na portalu Jurisprudence, kobieta dzwoniła na policję, zanim zabiła. Niektóre z nich robiły to kilka razy, ale bezskutecznie.

Rzeczywiście, podjęto próby podjęcia działań po tych morderstwach. Obecnie w Bukareszcie, Iași, Mureș i Vrancea prowadzony jest pilotażowy projekt monitorowania przestępców za pomocą bransoletek monitorujących. Do 2025 r. system ma być wdrożony w całym kraju.

W ostatnich latach wzrosła również liczba nakazów ochrony pokrzywdzonej (zakazów zbliżania). W 2022 r. odnotowano 17-procentowy wzrost liczby tymczasowych nakazów ochrony wydanych przez funkcjonariuszy policji, zgodnie z danymi zebranymi przez Stowarzyszenie Anais i przedstawionymi w raporcie Centrum FILIA.

Praktyka prawników potwierdza te liczby: „W ubiegłym roku mieliśmy około 20-30 nakazów ochrony”, wyjaśnia Georgiana Rădulescu, prawniczka specjalizująca się w prawie rodzinnym. Ofiary mogą ubiegać się o tymczasowy nakaz ochrony lub nakaz sądowy, ale często nie znają tych informacji.

„Ukończyłam osiem klas, nie więcej. Nie jestem głupią kobietą, ale nie jestem wystarczająco mądra, by wiedzieć, jak wykonać te procedury”, wyjaśnia Mihaela, zapytana, dlaczego nigdy nie szukała pomocy w ośrodku przemocy domowej ani nie uzyskała nakazu ochrony. Policja nigdy nie powiedziała jej, że ma do dyspozycji jakiekolwiek narzędzia.

Zaufanie do władz lokalnych, powiatowych lub centralnych jest niezwykle niskie, jeśli chodzi o kobiety wiejskie. To samo dotyczy większości bohaterek artykułu. Zdecydowana większość kobiet jest również nieświadoma swoich praw. Tak wynika z najnowszego raportu Centrum FILIA na temat dostępu kobiet do usług związanych z bezpieczeństwem i zdrowiem. Raport przedstawia wyniki projektu ACCESS: Advocacy, Empowerment, Strengthening and Equality in Health and Safety, który był realizowany przez dwa lata i zbadał przypadki ponad 500 kobiet.

„Kobiety rozwijają własne mechanizmy radzenia sobie z przemocą w związkach i przestają zwracać się do władz, często w wyniku wcześniejszych doświadczeń z nieodpowiednią interwencją władz” – czytamy w raporcie.

Wsparcie musi pochodzić zarówno od władz, jak i od otoczenia.

„Ale dlaczego go sprowokowałaś?!”

Wiele ofiar przemocy domowej cierpi na syndrom maltretowanej kobiety, który odnosi się do szczególnego rodzaju przemocy i nadużyć, którym ofiara została poddana.

„Eksperci w dziedzinie przemocy domowej doszli do wniosku, że powtarzające się narażenie na przemoc psychiczną, seksualną lub emocjonalną wywołuje pewne zachowania i myśli, które przyczyniają się do niezdolności ofiary do opuszczenia sprawcy” – wyjaśnia Raluca Pavel w swoim badaniu zatytułowanym „Zabójstwo małżonka i syndrom sztokholmski. Profil kobiety skazanej za zabójstwo”.

Większość kobiet w Rumunii pozostaje w związkach, w których dochodzi do przemocy, aby utrzymać rodzinę razem lub z powodów religijnych, wyjaśnia Pavel.

„Musisz iść tą drogą, ponieważ Bóg nie daje ci więcej, niż jesteś w stanie znieść” – słyszała Pavel od kobiet. Inne opowiadały, że nawet jeśli prosiły o pomoc, przyjaciele lub rodzina nie mieli dla nich pozytywnej odpowiedzi lub spotykały się z pytaniami typu: „Ale dlaczego go zostawiłaś?!””.

Do tego wszystkiego dochodzi zależność finansowa od męża. Barometr przemocy ze względu na płeć, badanie Centrum FILIA z 2022 r., pokazuje, że 1 na 4 respondentów uważa, że jest w porządku, gdy mężczyzna nie pozwala partnerce dysponować pieniędzmi, które zarobiła.

Wobec braku realnego wsparcia, kobiety te czują, że mają tylko jedno wyjście. Ich sytuacja wcale nie staje się lepsza, gdy trafiają do sądu. W krajach takich jak Kanada i USA zdarzały się przypadki, w których działania zrozpaczonych kobiet uznano za działanie w samoobronie. W Rumunii warunki uznania czynu za obronę własną są jednak bardzo restrykcyjne.

Jeśli atak nie jest natychmiastowy lub nieuchronny, nie można mówić o obronie własnej.

„Jeśli napastnik jest ofiarą znęcania się, może on ponieść odpowiedzialność karną lub nie, w zależności od przypadku. Jeśli znęcanie się miało miejsce w tych samych okolicznościach, co działanie obronne ofiary, wówczas ofiara może zostać zwolniona z odpowiedzialności karnej w pewnych okolicznościach określonych w kodeksie karnym. Istnieją przyczyny usprawiedliwiające lub przypisywalne, takie jak na przykład obrona własna, która jest przyczyną usprawiedliwiającą, lub sytuacja niezawinionego przekroczenia obrony własnej”, wyjaśnia Mihai Ștefan Ghica, sędzia sądu karnego w Klużu-Napoce.

Aby mówić o obronie koniecznej, muszą być spełnione określone warunki.

Tak więc, zgodnie z kodeksem karnym, „w obronie koniecznej działa osoba, która popełnia czyn w celu usunięcia istotnego, bezpośredniego, natychmiastowego i niesprawiedliwego ataku, który zagraża jej osobie, osobie innej osoby, jej prawom lub interesowi ogólnemu, jeżeli obrona jest proporcjonalna do powagi ataku”, co czyni system prawny cokolwiek skostniałym w obliczu przypadków kobiet, ofiar przemocy domowej. Jest to jeden z problemów, które pojawiają się w wielu jurysdykcjach, gdy mówimy o tych sprawach. Wiele kobiet, które zabijają w odpowiedzi na groźby męża, choćby wygłoszone tego samego dnia, trafia za kratki, ponieważ „atak nie był natychmiastowy”. Jeśli kobieta zabije śpiącego męża, będzie to okoliczność obciążająca, dokładająca kilka lat więzienia do wyroku. Podobnie jest z więzią łączącą ją z partnerem. Czyny popełnione przeciwko członkowi rodziny – nie np. nieformalnemu partnerowi – są karane średnio o 1/4 surowiej.

Zespół maltretowanych kobiet przechodzi przez kilka faz: fazę nagromadzonego napięcia, fazę ostrego znęcania się i fazę uspokojenia lub pogodzenia się. W ostatniej fazie kobiety często zabijają. Prawdopodobnie doświadczyły one znacznie poważniejszych aktów przemocy niż te, które miały miejsce bezpośrednio przed tym, gdy zdecydowały się odebrać życie swojemu partnerowi.

„Po raz sto czternasty kobieta jest bita, słyszy groźby, mężczyzna rzuca w nią nożem – i wtedy ona postanawia się bronić. A czasami obrona prowadzi do śmierci drugiej osoby, ponieważ bardzo często dzieje się to na tle spożycia alkoholu, agresor jest pijany i broniąca się nie ma naprawdę już nic do stracenia”, wyjaśnia Gabriela Groza, psycholog sądowy z Klużu-Napoki.

Prawo karne w Rumunii nie uznaje syndromu maltretowanej kobiety. Kobiety mogą powołać się na stan chwilowej niepoczytalności i to, jeśli zostanie uznane, może zmniejszyć wymiar kary. Sąd może również ustalić pewne okoliczności łagodzące.

„Ofiara przemocy domowej, która nie radzi sobie już z tym stanem napięcia, reaguje gwałtownie, ale z opóźnieniem, tj. nie w momencie, w którym doszło do znęcania się. W takim przypadku sędzia może ocenić, w oparciu o wszystkie konkretne dane, czy działania ofiary – czyli sprawcy dawnej przemocy – też były kolejnym ogniwem w tym łańcuchu”, kontynuuje Mihai Ghica.

Sędzia mówi, że sądy mogą wziąć pod uwagę historię przemocy domowej, momenty, w których kobieta wzywała policję. Lub wszelkie inne okoliczności, które uznają za istotne, aby wykazać, że istniała również historia znęcania się.

Przemoc domowa jest przywoływana jako okoliczność łagodząca. Czasem jednak sądy nie biorą jej pod uwagę.

W przypadku Oany, która zabiła męża po kłótni, sędzia nie wziął pod uwagę historii przemocy domowej. Wezwała ona policję cztery miesiące przed morderstwem, potem – miesiąc wcześniej.

„Policjanci, którzy udali się do domu obojga, stwierdzili jedynie, że oboje w zaawansowanym stanie nietrzeźwości i nie było żadnych oznak/śladów popełnienia jakiejkolwiek napaści” – czytamy w akcie oskarżenia. Chociaż kilkakrotnie stwierdzono, że między małżonkami często dochodziło do „sprzeczek” lub „kłótni”, sąd nie wziął tego pod uwagę. Kobieta została skazana na 10 lat więzienia w pierwszej instancji (wyrok nie jest prawomocny). Sędzia uzasadnił to tym, że „kobieta działała z premedytacją” oraz tym, że nie pamiętała konkretnie co zrobiła i myliła fakty. Wyrzuciła kurtkę męża na korytarz, wytarła nóż z krwi, sama nie wezwała policji. Narzędzia zbrodni nie znaleziono w miejscu, które pierwotnie wskazała, co zdaniem sądu sugerowało, że próbowała ukryć dowody.

Często zdarza się, że osoby, które zabiły, od razu dzwonią pod numer 112 i zgłaszają to, ale nie wszyscy to robią, wyjaśnia psycholog Gabriela Groza.

„Niektórzy natychmiast szukają rozwiązania, robią coś, inni jakby zamarzają. A fakt, że nie zareagowałaś natychmiast, w żadnym wypadku nie prowadzi do wniosku, że było to działanie z premedytacją. W tym z prawnego punktu widzenia powinny istnieć inne elementy, które pozwalają rozstrzygnąć, czy było to działanie z premedytacją lub nie. Natychmiastowa reakcja to sprawa indywidualna”

– kontynuuje Groza.

Co więcej, jeśli chodzi o syndrom maltretowanej kobiety, badania pokazują, że wiele kobiet może doświadczyć utraty pamięci. Może to stanowić przeszkodę dla prawników, budujących linię obrony. Dlatego ważne jest, aby podczas procesu uzyskać poradę psychologiczną, ale dzieje się tak tylko wtedy, gdy oskarżeni o to poproszą.

„Ludzkiemu umysłowi bardzo trudno jest odgrywać jednocześnie podwójną rolę: ofiary i oskarżonego. Dlatego też, gdy ktoś jest w procesie oskarżony, podejmuje się mniej środków ochronnych przeciwko danej osobie” – dodaje.

Z podobnym przypadkiem zetknęła się również bukareszteńska prawniczka Georgiana Rădulescu. Kobieta, która przez lata była maltretowana przez swojego męża, pewnego dnia go zabiła. W pierwszej instancji skazano ją na 18 lat więzienia, uznając, że doszło do morderstwa z premedytacją. To było prawie dziesięć lat temu.

Była to kobieta poślubiona w wieku 17 lat starszemu mężowi, który ją bił. Mieszkali razem z 13-letnim dzieckiem i jej sparaliżowaną matką, którą się opiekowała.

„Pewnego dnia przyszedł pijany, zaczął ją bić, jak zwykle. Ona nadal robiła jedzenie” – opowiada prawniczka. „Ale potem zaatakował dziecko, uderzył je miską na mąkę, której używała do robienia pierogów. Kiedy zobaczyła, że on uderzył dziecko, nie zdzierżyła. Wzięła nóż do obierania ziemniaków zadała cios: przecięła żyły po lewej stronie jego szyi. Mężczyzna zmarł”.

Sąd uznał, że kobieta działała z premedytacją, ponieważ wiedziała, że w tym miejscu ludzkiego ciała przebiegają ważne żyły. Prawniczka Georgiana Rădulescu reprezentowała ją w Sądzie Najwyższym. Uzyskała zmniejszenie wyroku do 10 lat.

Prawnicy w innych krajach nadal uważają, że byłby to zbyt długi wyrok. Elizabeth A. Sheehy jest jedną z nich. Emerytowana profesor Uniwersytetu w Ottawie w Kanadzie i autorka książki „Defending Battered Women: Lessons from the Transcripts”, Elizabeth przeanalizowała 91 spraw podobnych do sprawy Mihaeli i Mireli w latach 1990-2013.

„Rzecznicy pracujący z ofiarami przemocy domowej muszą uzbroić się w cierpliwość, aby dotrzeć do prawdziwej historii”.

Jednym z przypadków, który ustanowił ważny precedens w Kanadzie, jest sprawa Angelique Lynn Lavallee. Była to pierwsza tego typu sprawa, w której kobieta została uniewinniona na podstawie przepisów o obronie koniecznej, gdy powołała się na syndrom maltretowanej kobiety. Miało to miejsce w 1990 roku.

Sheehy twierdzi, że od tego czasu poczyniono niewielkie postępy. Nawet w Kanadzie istnieją problemy, jeśli chodzi o obronę kobiet, które zabijają z powodu przemocy domowej. Podobnie jak tutaj, wielu sędziów uzna to za morderstwo z premedytacją. Jest jednak istotna różnica. Prawnik może powołać ekspertów, którzy zbadają wszystkie fakty w sprawie i porozmawiają z oskarżoną. Następnie ekspert sporządza raport, który może stać się dowodem, który można dołączyć do sprawy, a jego autora przesłuchać. Na tej podstawie można zbudować linię obrony i dowieść, że kobieta działała w obronie koniecznej.

Eksperci mogą być również powołani w Rumunii, ale nie jest to częsta praktyka.

Są przypadki, w których nawet eksperci mogą zawieść. Tak stało się w przypadku Helen Nasalund, która otrzymała wyrok 18 lat więzienia za zabicie męża po tym, jak tej samej nocy przystawił jej broń do głowy. Biegły uznał, że kobieta nie cierpiała na zespół maltretowanej kobiety, mimo że przez 30 lat mąż znęcał się nad nią i były na to dowody. Sheehy reprezentowała ją w drugiej instancji i doprowadziła do zmniejszenia wyroku do 9 lat. Ponad 29 tys. osób podpisało petycję, by kobietę zwolnić.

„Jest jeszcze jeden problem. Jeśli przyprowadzisz eksperta, aby porozmawiał z kobietą wkrótce po popełnieniu przestępstwa, ona prawdopodobnie nic nie powie. Prawdopodobnie zaprzeczy, że była maltretowana lub zgwałcona przez męża. Zaufanie tej osobie może zająć jej dużo czasu” – kontynuuje Sheehy.

Dlatego uważa, że prawnicy muszą być cierpliwi, gdy mają do czynienia z takimi sprawami. Innym problemem jest to, że większość z nich jest przyzwyczajona do radzenia sobie z oskarżonymi mężczyznami, którzy bardzo różnią się od oskarżonych kobiet.

„Rozmawiałem kiedyś z prawniczką, która specjalizuje się w prawie karnym. Powiedziała mi: „Kiedy masz klientów płci męskiej, przychodzą i wszystkiemu zaprzeczają. Mówią, że to wina kobiety, że byli pijani i ona ich sprowokowała. Kiedy masz klientkę, która zabiła męża, ona zwykle przyznaje się do wszystkiego i nie podaje żadnego powodu” – wyjaśnia prawniczka.

Co dzieje się z kobietami, gdy trafiają za kratki?

Kobiety spędzają więc lata za kratkami. Sędzia Mihai Ghica uważa, że system powinien kłaść nacisk na doradztwo psychologiczne i reintegrację ze społeczeństwem.

„Istnieje potrzeba stworzenia ram pomocy psychologicznej podczas procesu. Nawet w przypadkach, w których zastosowano już środek polegający na pozbawieniu wolności, jak w przypadku oczywistych przestępców” – kontynuuje sędzia.

Ghica jest również zdania, że poradnictwo psychologiczne jest potrzebne również po wyroku, gdy kobiety są już w więzieniu.

„Z drugiej strony, jeśli myślimy o ochronie ofiary przemocy, która z kolei reaguje przemocą, tutaj również potrzebny jest komponent psychologiczny. Już od momentu popełnienia czynu, który powoduje skierowanie sprawy do organu sądowego. I tutaj, moim zdaniem, państwo nie radzi sobie zbyt dobrze”, kontynuuje sędzia.

Mihaela twierdzi, że w ciągu sześciu miesięcy spędzonych w areszcie tymczasowym tylko raz rozmawiała z więziennym psychologiem.

ANP poinformowało nas, że kobiety, które zabiły swoich mężów w odpowiedzi na przemoc domową, otrzymają poradę psychologiczną, jeśli zostanie to ustalone po przeprowadzeniu badania psychologicznego. Istnieją również dwa programy edukacyjne, które odnoszą się do kwestii agresji – „Stop przemocy!” program podstawowej profilaktyki pomocy społecznej w zakresie przemocy domowej oraz „Program ograniczania przejawów agresji”. Kobiety otrzymują skromną gratyfikację, jeśli wezmą w nich udział.

Według pracowników instytucji, a także prawników i psychologów, kobiety, które zabijają i są ofiarami przemocy domowej, szybko integrują się w więziennej społeczności. Jest mało prawdopodobne, aby ponownie popełniły przestępstwo. Koleżanki Mihaeli z celi były przerażone, gdy usłyszały, że jest w więzieniu za morderstwo, ale kiedy ją poznali i usłyszeli, przez co przeszła, obawy zniknęły.

„Był dobrym człowiekiem”

Wszystkie te historie mają jeszcze jedną cechę wspólną. Tak zwanych „ślepych świadków”, którzy wiedzieli, co dzieje się w tej rodzinie, ale nie interweniowali. Większość ludzi uważa, że wtrącanie się w problemy rodzinne innych ludzi jest nie na miejscu i są zszokowani, gdy sprawy eskalują i kończą się morderstwem.

Kobiety zaznaczają swoje cierpienie wobec otoczenia, zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Ale sprawca robi to samo. Przed otoczeniem stwarza wizerunek, który budzi zaufanie i powstrzymuje przed oferowaniem pomocy ofierze.

„Wobec innych ludzi ma właściwe podejście do swojej żony. Nie traktuje jej źle,zwraca się do niej uprzejmie. Kiedy ona szuka pomocy u instytucji, przyjaciół lub rodziny, on próbuje powiedzieć, że jest niestabilna emocjonalnie i że jest dla niej miły. Problem polega na tym, że ona nie podejmuje leczenia”, podsumowuje Raluca Pavel.

W ten sposób niektórzy ludzie,w skrajnych przypadkach, mówią na koniec, już po zabójstwie: „To był miły człowiek”. W tym momencie ofiary znów zostają same.

Raport centrum FILIA wykazał, że ponad 400 kobiet zostało zamordowanych w ciągu ostatnich ośmiu lat przez swoich partnerów lub członków rodziny. Za tymi liczbami kryją się kobiety takie jak Mihaela, które przez lata zmagały się z przemocą ze strony swoich mężów. Niektóre z nich zabijają w obawie o swoje życie.

Rumuńskie społeczeństwo ciągle nie wyleczyło tej rany, do której się przyzwyczaiło. Tymczasem kolejna kobieta delikatnie nakłada podkład na siniaki, które jej mąż pozostawił na jej twarzy.

To właśnie robiła Mihaela każdego dnia, aby móc iść do pracy. Zawiązywała szalik, zakrywała ślady i miała nadzieję, że tego dnia uniknie męczarni. Teraz czeka na wyrok. Takich jak ona jest o wiele więcej.

Wsparcie dla ofiar przemocy domowej w Rumunii:

Autor ilustracji: Roma Gavrilă

Artykuł został pierwotnie opublikowany w języku rumuńskim na portalu HotNews. Cross-Border Talks dokonuje przedruku za zgodą autorki.

Subskrybuj nasz kanał YouTube! Śledź nasze profile na Facebooku, Twitterze i Telegramie! Zapisz się na newsletter Substack!

Podoba Ci się to, co robimy? Wesprzyj Cross-Border Talks albo kup nam kawę!

About The Author

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *