Hiszpania: terror, pamięć i opór

Pod koniec października w hiszpańskiej miejscowości Mollina w Andaluzji odbył się pierwszy międzynarodowy kongres antyfaszystowski „La Desbandá”. Podczas konferencji poruszane zostały tematy upamiętnienia wydarzeń La Desbandy jako ludobójstwa przez władze Andaluzji, reparacji ze strony rządu oraz strategii walki o prawdę w dyskursie historycznym. Idea konferencji narodziła się w ramach stowarzyszenia społeczno-kulturalnego La Desbandá, które zajmuje się pamięcią o masakrze ludności cywilnej Malagi i działalnością antyfaszystowską. W organizację konferencji zaangażowane były osoby należące do tego stowarzyszenia, działacze innych organizacji antyfaszystowskich, ofiary reżimu frankistowskiego, ich potomkowie, badaczki i badacze: historycy, archeolodzy, nauczycielki.

W rocznicę tych wydarzeń publikujemy rozmowę z jednym z organizatorów konferencji i członkiem stowarzyszenia ASC La Desbandá, Manuelem Garcíą Moralesem.

Wywiad Wojciecha Alberta Łobodzińskiego.

Czym była La Desbandá?

85 lat temu, 7 lutego 1937 roku, 250-300 tysięcy ludzi, w obliczu połączonego ataku wojsk faszystowskich z zachodu na północ kraju, rozpoczęło masową ucieczkę z Malagi. Ich celem była Almeria, połączona z miastem nadmorską drogą. Do większości mieszkańców portu, którzy liczyli wtedy ok. 200 tys. mieszkańców, dołączyło ok. 90 tys. osób uciekających ze wschodniego Kadyksu, południowych gór rejonu Sewilli i Kordoby. Ponadto około 50 tys. ludzi przyłączyło się do tego exodusu, przybywając do okolic Malagi z południowej części Granady. Dlatego właśnie liczba około 300 000 wszystkich uciekających jest uznawana za najbardziej prawdopodobną przez najnowsze dowody historyczne. Ok. 10 tys. osób zginęło w czasie ucieczki pod ogniem samolotów i okrętów wojennych pod dowództwem Franco. Natomiast około 150 000 osób zdołało dotrzeć do Almerii i potem udało się wzdłuż wybrzeża Morza Śródziemnego aż do Katalonii. Tysiące z następnie nich trafiło do Francji. Reszta została pojmana przez wojska faszystowskie. Anne Hidalgo, socjalistyczna burmistrz Paryża, przypomniała w 2021 roku, że jej ojciec Antonio Hidalgo, wtedy siedmiolatek, był jednym z uciekinierów.

Możemy oddać atmosferę tej ucieczki poprzez przytoczenie relacji “The Manchester Guardian”: “Ewakuacja Malagi (…) miała przybrać charakter nieznanego w historii Europy ludzkiego kataklizmu. Droga stała się piekłem bombardowanym przez hiszpańskie faszystowskie okręty oraz niemieckie i włoskie samoloty… Wkrótce drogę pokryła śmierć”.

Jest jeszcze kolejna warta odnotowania relacja tych wydarzeń. Pisarz Arthur Koestler, który był korespondentem “Daily Worker”, opisał sytuację w Maladze w następujący sposób:

“Około godziny drugiej po południu rozpoczyna się exodus z Malagi. Droga stała się rzeką ciężarówek, samochodów, mułów, wozów, przerażonych ludzi walczących między sobą. Ta powódź zasysa i zmiata wszystko: ludność cywilną, dezerterów, gubernatora cywilnego, niektórych oficerów Sztabu Generalnego… droga jest jeszcze otwarta, ale pod ostrzałem okrętów wojennych i samolotów, które ostrzeliwują uchodźców. Nic więc nie jest w stanie zatrzymać rzeki: płynie dalej i jest nieustannie zasilana strumieniami strachu”.

Uciekinierzy na drodze z Malagi do Almerii

Skąd ten strach wśród ludności cywilnej?

Rejon Malagi był przed wojną domową jednym z najbardziej prorepublikańskich. Stwarzało to oczywiste zagrożenie masakrą ze strony faszystów. Cywile uciekali w popłochu, ponieważ mieli wiadomości o okrucieństwie i barbarzyństwie, z jakim oddziały faszystowskie, zwłaszcza marokańskie, traktowały ludność zajmowanego przez siebie terytorium. Rebeliancki generał Queipo de Llano, dowodzący operacją z Sewilli przez radio wprost obiecywał swym żołnierzom rabunek i gwałty.

9 lutego w jednym ze swoich przemówień radiowych stwierdził:

“Wywiad naszych sił powietrznych doniósł mi, że duże masy ludzi uciekają w kierunku Motril. Aby towarzyszyć im w ucieczce i sprawić, by biegli szybciej, wysłaliśmy nasze samoloty”.

Czy mieszkańcy miasta w jakikolwiek sposób mogli obronić się przed nacierającym wrogiem?

Niestety nie. Obrona Malagi opierała się na około 12 tys. ludzi, słabo zorganizowanych i uzbrojonych w około 8 tys. karabinów, bez artylerii. Większość z nich to nie byli nawet żołnierze, lecz chłopi i milicjanci.

Faszyści zaatakowali miasto oddziałami liczącymi około 25 tys. wyszkolonych i dobrze uzbrojonych żołnierzy, w tym 15 tys. żołnierzy marokańskich oddziałów kolonialnych, tak zwanych “Maurów”, którzy dysponowali artylerią. Co więcej wspierały ich krążowniki bojowe, Canarias, Baleares i Almirante Cervera, pod dowództwem Francisco de Paula de Borbón y La Torre, księcia Sewilli i kuzyna króla Alfonsa XIII [król Hiszpanii, syn (pogrobowiec) króla Alfonsa XII i jego żony, królowej Marii Krystyny. Panował formalnie od urodzenia do ustanowienia Drugiej Republiki Hiszpańskiej w 1931 – przypis WŁ]. 

W ataku brali udział też Włosi…

Tak, w ataku brało udział 10 000 tak zwanych Czarnych Koszul, a więc włoskich bojówek faszystowskich, można by rzec ochotniczej gwardii Benito Mussoliniego, pod dowództwem generała porucznika Mario Roatta. Ci w dodatku byli wspierani przez około 100 samolotów należących do włoskiego lotnictwa oraz samochody pancerne. 

Gdzie skończyła się agonia cywilów?

Wojska faszystowskie ścigały cywilów uciekających w kierunku Almerii, aż do momentu, gdy Brygady Międzynarodowe powstrzymały ich. Jedną z nich była XIII Brygada Międzynarodowa [jej numerację przyjęła później polska Brygada im. Jarosława Dąbrowskiego – przyp. WŁ], z batalionem Czapajewa, w którym służyli ludzie z 21 narodowości, m.in. Polacy, Węgrzy, Niemcy, Austriacy, Szwajcarzy. To właśnie oni wraz z francusko-belgijskim batalionem Henriego Vuillemina, zatrzymali faszystowskie natarcie w Castell de Ferro i wyparli je z powrotem do Motril.

Skąd wziął się pomysł zorganizowania konferencji na ten temat?

Od końca XX wieku i początku XXI wieku w różnych andaluzyjskich miejscowościach odbywały się wydarzenia upamiętniające masakrę z 1937 roku. Niektóre z nich miały charakter lokalnych marszów, jak np.ten  z Malagi na plażę La Araña, miejsce, z którego 7 lutego 1937 roku uciekła zdecydowana większość ludzi; marsz z okolic Motril na wybrzeżu Granady, w kierunku ujścia rzeki Guadalfeo, lub marsz z Aguadulce do miasta Almería, gdzie dotarli uciekający.

W lutym 2017 roku postanowiliśmy zorganizować pieszy marsz, na dystansie około 220 kilometrów, z Malagi do Almerii, upamiętniający La Desbandę. Wcześniej doszło do porozumienia między Andaluzyjską Federacją Alpinistyczną, której zarząd zaproponował zorganizowanie marszu jako wydarzenia sportowego z intencją upamiętnienia ofiar z 1937 roku, a różnymi grupami andaluzyjskich działaczy lewicowych, którzy również mieli pomysł zorganizowania przemarszu upamiętniającego masakrę na „drodze śmierci”. Organizację wydarzenia i wiodącą rolę w nim przekazano Związkowi Alpinizmu i ustalono, że członkowie partii wezmą udział w tym wydarzeniu, niosąc swoje flagi i banery nadające memoriałowy charakter marszu.

Marsz był tutaj przyczynkiem do dalszej konsolidacji ruchu?

Jak najbardziej! Po tym marszu, który okazał się wielkim sukcesem pod względem uczestnictwa i oddziaływania na społeczeństwo, grupa osób, z których część należała do Federacji Alpinistycznej, a część do działaczy partii lewicowych i związków zawodowych, postanowiła powołać Stowarzyszenie Sportowe La Desbandá. Jego celem była coroczna organizacja marszu i tym samym upamiętnienie trasy z Malagi do Almerii, za pomocą znaków informacyjnych, kamieni milowych, które wyjaśniałyby, którędy Desbandá przeszła i jakie były jej najważniejsze odcinki. Następnie Stowarzyszenie Sportowe La Desbandá, skonsolidowane, utworzyło Stowarzyszenie Społeczno-Kulturalne La Desbandá.

To właśnie w 2019 roku w ramach tej organizacji zaczęto mówić o konieczności pracy nad poszerzenie zakresu upamiętnienia. Wszak masowa ucieczka z Andaluzji ma wspólny wątek z ucieczką przez Katalonię w lutym 1939 roku. 

Po Ofensywie Katalońskiej przeprowadzonej przez frankistów w 1939 roku, upadku Barcelony w styczniu, 3 lutego faszyści dotarli na odległość 50 km od granicy z Francją. 8 lutego zajęli Figueres. W tym samym czasie republikańskim wojskom nakazano wycofanie się na granicę francuską. Setki tysięcy żołnierzy republikańskich, kobiet, dzieci i starców przemaszerowało na granicę francuską pieszo oraz na wozach, autobusach i ciężarówkach przez Pireneje. Ich odwrót osłaniały oddziały Armii Republikańskiej, w tym Brygady Międzynarodowe, a w ich ramach Brygada im. Jarosława Dąbrowskiego. Można powiedzieć, że była to powtórka z wydarzeń z Malagi. Nazistowskie lotnictwo z Legionu Condor bombardowało trasę ucieczki. Od 400 do 500 tys. republikańskich uchodźców przekroczyło granicę, wśród nich prezydent Republiki, Manuel Azaña, premier Juan Negrín i szef sztabu Armii Republikańskiej, Vicente Rojo, a także prezydent Katalonii, Lluís Companys i członkowie rządu katalońskiego. Skąd, prócz podobieństwa obu sytuacji, pojawia się wątek La Desbandy? 

Po pierwsze w tych walkach, jak i ucieczce brali udział ludzie właśnie z Malagi i regionu Andaluzji, którzy uciekli do Katalonii. To oni później organizowali zbrojny opór przeciwko nazizmowi we Francji. Część zginęła w obozach, część przeżyła obozy koncentracyjne, a następnie wyemigrowała, wraz z wygnańcami z całej Hiszpanii, do takich miejsc jak Ameryka Łacińska czy Afryka Północna. Te wątki pozwoliły nam na zebranie sporej koalicji organizacji zajmujących się pamięcią tych wydarzeń. W następnym roku, w 2020, w dniach 6-8 listopada, zorganizowaliśmy międzynarodowe spotkanie w Almerii, gdzie przygotowaliśmy I Międzynarodowy Kongres Desbandá, z myślą o zorganizowaniu go w 2021 roku. Został on jednak przełożony ze względu na pandemię COVID-19 i ostatecznie odbył się pod koniec października 2022 roku w Mollinie.

Jakie środowiska skupił kongres?

Pomysł wyszedł od Stowarzyszenia Społeczno-Kulturalnego La Desbandá, ale odbił się echem i został zaakceptowany, po pierwsze przez inne stowarzyszenia pamięci w całej Hiszpanii, po drugie przez organizacje republikańskie, po trzecie przez partie lewicowe i wreszcie przez uczonych i akademików badających współczesną historię Andaluzji i Hiszpanii.

Propozycja ta odbiła się również szerokim echem wśród organizacji europejskich i organizacji feministycznych, z uwagi na zasadniczą rolę, jaką odegrały kobiety we wspieraniu dziewcząt, chłopców i osób starszych podczas ucieczki, na emigracji lub w najtrudniejszych momentach wojny i okresu powojennego.

Wystawa fotografii towarzysząca październikowej konferencji La Desbanda.

Kim są ludzie pracujący nad tą sprawą, czy są to tylko potomkowie ofiar faszystowskiego reżimu?

Ofiarami reżimu Franco – formy przyjętej przez faszyzm w Hiszpanii – była większość społeczeństwa hiszpańskiego. Zamach stanu i wojna antyfaszystowska [część hiszpańskiej lewicy odrzuca stosowanie pojęcia „wojna domowa” – przypis WŁ], która po nim nastąpiła, a także późniejsze represje reżimu Franco były zbrodniami przeciwko ludzkości. W walce o pamięć demokratyczną w Hiszpanii uczestniczą więc nie tylko potomkowie osób, które padły ofiarą frankizmu, ale także potomkowie osób, które nie doświadczyły represji, a nawet potomkowie polityków, wojskowych i cywilów, którzy poparli zamach stanu i uczestniczyli w powojennych represjach.

Z punktu widzenia uniwersalnych zasad praw człowieka oraz ideałów demokracji społecznej, wolności i równości, nietrudno jest zaangażować się w rozwój Pamięci Demokratycznej w Hiszpanii. Przypomnę – kraju, w którym tysiące osób zamordowanych przez faszyzm nadal spoczywa w masowych grobach i nieoznakowanych miejscach, a faszystowscy generałowie i żołnierze nadal są honorowani pomnikami na ulicach i placach całego państwa.

Jakie miejsce zajmuje pamięć o La Desbandzie w obecnej debacie o historii Andaluzji?

Sposób nauczania współczesnej historii Andaluzji wymaga debaty. Obecnie w szkolnictwie podstawowym, średnim i uniwersyteckim nie tylko nie wspomina się o La Desbandzie jako o zbrodni wojennej o kolosalnych rozmiarach, ale nie mówi się o niczym, co wiąże się z proklamacją II Republiki, zamachem stanu, wojną antyfaszystowską i okresem powojennym. Temat jest nieobecny w programach szkolnych i w dużej mierze ignorowany przez Hiszpanów. Jedynie badacze akademiccy i uniwersyteckie grupy badawcze zajmują się tym okresem historii Hiszpanii!

To właśnie oddolne mobilizacje, rok po roku, wydobyły na światło dzienne istniejące opracowania, które z kolei wygenerowały nowe opracowania, a przede wszystkim zaczęły docierać do części mieszkańców Andaluzji, którzy nie byli świadomi tych wydarzeń.

A czy jest ona obecna w debacie o dziedzictwie wojny domowej?

La Desbandá jako tragiczny i brutalny epizod jest obecna w spuściźnie wojny w Hiszpanii, wojny, której my nie uważamy za domową. Dla nas to wojna antyfaszystowska, w której klasy ludowe walczyły bohatersko z kolonialną armią monarchii hiszpańskiej, z oddziałami Hitlera i Mussoliniego oraz z przedstawicielami wielkiego kapitału i drobnej burżuazji, głównie właścicieli ziemskich.

Jednak taki obraz tej wojny wydaje się być nieobecny w samej Hiszpanii…

Dokładnie. To, czego nie ma, to debaty nad spuścizną samej wojny. Nie istnieje szersze spojrzenie na jej dziedzictwo i społeczno-ekonomiczne efekty. 

To znaczy?

Jedyną masowo rozpowszechnianą tezą jest to, że dyktatura Franco ocaliła Hiszpanię przed chaosem i zniszczeniem, do którego doprowadzili ją anarchiści, komuniści i socjaliści. Kiedy dyktatura Franco została zastąpiona demokracją, przywileje elit pochodzących z czasów dyktatury pozostały nienaruszone, poza uznaniem minimalnych swobód demokratycznych i demokratycznych wyborów.

Może i dzięki prawu do głosowania, pojawiły się rządy lewicowe, z których pierwszym był rząd PSOE w 1982 roku, ale władza nad finansami, przemysłem, właścicielami ziemskimi, aparatem kościelnym, wojskowym, policyjnym i sądowym, a przede wszystkim medialnym, pozostała zasadniczo w rękach spadkobierców dyktatury Franco.

PSOE, pierwsza partia oddana Republice i Frontowi Ludowemu przed 1939 rokiem, która doszła do władzy, wybrała politykę zapomnienia, nieoglądania się za siebie, uznania wojny za bratobójcze starcie. Nie chciała uważać jej za walkę ludu zdeptanego przez wieki ucisku przez arystokratyczną mniejszość, która miała błogosławieństwo Kościoła katolickiego, aby utrzymać się u władzy. Nie chciała stanąć jednoznacznie po stronie ludu, który dążył do prawdziwie demokratycznego rządu, który przyniósłby prawa socjalne dla wywłaszczonych.

Dobrze, ale w takim razie jak w tej chwili przebiega ta dyskusja, jakie są główne punkty konfliktu, sporu z hiszpańską prawicą? Teraz przecież w Hiszpanii rządzi lewica.

Lewicowy rząd PSOE, PODEMOS i Zjednoczonej Lewicy jako pierwszy w Hiszpanii od czasów Republiki, zatwierdził niedawno nową ustawę o pamięci demokratycznej, która stanowi ważny krok naprzód w walce o odzyskanie prawdy, sprawiedliwości i zadośćuczynienia, pogrzebanych przez dyktaturę Franco. To wciąż za mało.

Ustawa o amnestii w Hiszpanii, uchwalona podczas przejścia od dyktatury do demokracji, uniemożliwia osądzenie osób, które były zaangażowane w zamach stanu i późniejsze powojenne represje. Prawica ze swej strony, wszystkimi siłami, które zarysowaliśmy powyżej, odmówiła potępienia zamachu stanu i podtrzymuje tezę, że pucz był bożym błogosławieństwem dla Hiszpanii.

A czy partie lewicowe oddolnie prowadzą działania upamiętniające?

Praktycznie wszystkie opcje polityczne na lewo od PSOE, która ma profil socjaldemokratyczny, są bardzo zaangażowane w walkę o demokratyczną pamięć. Duża część organizacji należących do socjaldemokratów również sympatyzuje i wspiera te działania. PSOE, uwięziona przez swój status „partii władzy”, a więc aspirującej do mimo wszystko prawicowego mainstreamu, posuwa się w tej dziedzinie w żółwim tempie. Wyprzedza ją reszta lewicy, bo PSOE nieustannie boi się reakcji prawicy i wspierających ją sił.

Jakie są inne inicjatywy podejmowane przez środowiska ofiar reżimu faszystowskiego?

Oprócz marszów, które odbywają się cyklicznie, jest coraz więcej projektów upowszechniających konkretne tragedie, jak w przypadku Desbandy. Morderstwa i masowe represje wobec ludzi, którzy bronili Republiki, zdarzały się przecież w całej Hiszpanii.

Ale organizujemy także całościowe analizy zamachu stanu, wojny i represji, które po nim nastąpiły. Powstają książki, dokumenty, filmy. Niedawnym przykładem jest film “Las cartas olvidadas” (Zapomniane listy), którego scenariusz i reżyseria są dziełem Amparo Climent, przewodniczącej Asociación Cultural Arte y Memoria, która z kolei organizuje również Międzynarodowy Festiwal Filmowy Pamięci Historycznej.

A czy dzieci faszystowskich działaczy, żołnierzy, rodzin i ofiar tzw. czerwonego terroru też się organizują?

Nie ma organizacji ludzi, którzy uważają się za ofiary „czerwonego terroru”. Wcześniej nie było takiej potrzeby, bo dyktatura Franco narzuciła, krwią i represjami, swoją wersję historyczną. Tradycyjna prawica, Partia Ludowa, potomek jedynej partii dyktatury, Ruchu Narodowego, trzymała się tezy, na którą zwróciliśmy uwagę wcześniej, a która nie była niczym innym jak pojednaniem bez pamięci, czyli bez uprzedniego wyjaśnienia tego, co wydarzyło się w Hiszpanii. Dziesiątki tysięcy ofiar skazano na zapomnienie. Podobnie zachowuje się partia Ciudadanos.

Pojawienie się skrajnie prawicowej partii Vox, otwarcie frankistowskiej, zmieniło sytuację. Działacze VOX atakują wszystkie inicjatywy dotyczące pamięci demokratycznej i proponują parlamentarne poparcie dla Partii Ludowej, jeśli tylko uchyli ona lub pozostawi bez skutku istniejące ustawy o Pamięci. Bronią frankistowskiej wersji zamachu stanu i wojny, a negują, jako wymysły „czerwonych”, wszystkie zbrodnie frankizmu.

Celem tych partii jest utrzymanie narracji historycznej, która sprzyja oligarchii finansowej i aparatowi władzy w Hiszpanii. Należy pamiętać, że ich władza wzięła się z triumfu zamachu stanu i wojny.

Jeśli zbadamy nazwiska najważniejszych osób różnych partii prawicowych w Hiszpanii, głównych banków lub głównych gałęzi przemysłu, zobaczymy, że są one związane z wielkimi fortunami, rodzinami lub wojskiem, które wspierały zamach stanu i dyktaturę.

W jaki sposób wspomniane dziedzictwo nadal dzieli społeczeństwo? Czy są jakieś badania opinii publicznej na ten temat?

Istnieje podział społeczny, który wyraża się bardzo konkretnie w poparciu dla monarchii lub dla republiki. Zwolennicy monarchii należą zwykle do partii prawicowych, republiki – do partii lewicowych. 12 października 2020 r. sondaż przeprowadzony przez Platformę Mediów Niezależnych (PMI) wykazał, że w głosowaniu referendalnym 40,9% wyborców opowiedziałoby się za republiką jako systemem organizacji państwa, a 34,9% za monarchią. W kwestii tego, czy należy przeprowadzić referendum, 47,8 procent było za, podczas gdy 36,1 procent nie uważało, że jest ono konieczne, a 16,1 procent nie miało zdania. Rok później, 12 października 2021 roku, w nowym sondażu poparcie dla Republiki wyniosło 39,4%, podczas gdy 31% poparło monarchię.

Rządowe Centro de Investigaciones Sociológicas (CIS), które cyklicznie przeprowadza systemowe sondaże, od kwietnia 2014 roku nie pytało Hiszpanów o ich opinię na temat monarchii. Od 1994 roku prowadzono badania, w których proszono ludzi o ocenę ich zaufania do Korony w skali od 1 do 10. Wynik ten spadł do niskiego poziomu 3,68 w 2013 roku. Wobec takiej dyskredytacji monarchii w następnych latach po prostu nie zadawano już pytań.

Obecny rząd koalicji lewicowej zrobił duży krok naprzód, wprowadzając nową „ustawę o pamięci historycznej”. Jakie są wasze obecne postulaty w kwestii miejsca wojny domowej w obecnym dyskursie hiszpańskim i legislacji?

Ruch Pamięci w Hiszpanii ma nadzieję, że to, co określiliśmy jako Prawda, Sprawiedliwość i Zadośćuczynienie, stanie się faktem.

Prawda, bo chcemy, żeby historia była znana taka, jaka była. Obecnie zaprzecza się, że La Desbandá miała w ogóle miejsce. A jeśli miała, to twierdzi się, że nie było bombardowania uciekającej ludności cywilnej z lądu, morza i powietrza. Zachowały się jednak przemówienia najwyższego dowódcy armii Franco w Andaluzji, chwalącego się, że wydał rozkaz zbombardowania uciekających „mas czerwonych”czerwonych mas”. Są też dokumenty wojskowe lotnictwa i krążowników, z podaniem dni, godzin i liczby bomb, które wystrzelono w kierunku uciekającej ludności.

Sprawiedliwość, bo do dziś obowiązują wyroki śmierci Franco za zbrodnię obrony Republiki, a mordercy cieszą się honorami w postaci nazw ulic, placów i pomników.

Zadośćuczynienie, bo w rowach i masowych grobach nadal spoczywają tysiące ludzi i państwo musi wziąć na siebie ich ekshumację i dostarczenie ich szczątków rodzinom. Musi też zastąpić majątek, który został zagrabiony, wywłaszczony z rodzin republikańskich jako kara za ich przynależność polityczną, majątek, który stał się własnością katów i donosicieli.

Czego możemy się spodziewać na przyszłość, jakie działania podejmiecie?

Przyszłość będzie zależała od tego, kiedy lewica, ruch republikański, osiągnie wyraźną hegemonię polityczną. Konieczne będzie pokonanie rodzącego się faszyzmu i proklamowanie w Hiszpanii III Republiki Federalnej.

Brzmi to bardzo radykalnie. Czy to naprawdę niezbędne, by rozpocząć debatę na temat wojny i przywrócić prawdę o tych wydarzeniach?

Niestety tak. Tylko polityczna klęska prawicy w Hiszpanii i podporządkowanie sobie podtrzymujących ją sił pozwoli kiedyś przywrócić prawdę o tym, co wydarzyło się w Republice Hiszpańskiej, o zamachu stanu i wojnie, która po nim nastąpiła. W międzyczasie będziemy nadal niestrudzenie walczyć.

Manuel García Morales urodził się 13 maja 1953 r. w biednej dzielnicy w Maladze (Andaluzja). Jego ojciec pochodził z rodziny represjonowanej przez frankistów, dziadek (komunista) został aresztowany i rozstrzelany bez procesu po zdobyciu Malagi w 1937 roku. Matka, której rodzina była mniej dotknięta represjami, była socjalistyczną republikanką.

Po ukończeniu studiów elektronicznych i pracy jako monter elektryk, w 1970 roku, w wieku 17 lat, zaangażował się w podziemną działalność polityczną przeciwko dyktaturze Franco. W latach 72-76 był wielokrotnie więziony oskarżany o nielegalną propagandę i działalność wywrotową. W 1979 roku został aresztowany za udział w okupacji fabryki, a w 1983 roku za nielegalną demonstrację w obronie postulatów feministycznych. Od 1973 roku był związany ze związkiem zawodowym Comisiones Obreras, wówczas organizacją nielegalną, i różnymi oddolnymi grupami socjalistycznymi. 

Do czasu przejścia na emeryturę w 2014 roku był wielokrotnie wybierany jako przedstawiciel pracowników sieci hotelowej Meliá Hoteles, będąc jednocześnie liderem regionalnym Confederación Sindical de CCOO i Partido Comunista de España. Obecnie działa politycznie na polu Solidarności Międzynarodowej, będąc odpowiedzialnym za strefę bliskowschodnią Komisji Międzynarodowej Partido Comunista de España do lipca 2022 r. oraz członkiem zarządu Asociación la Desbandá, której celem jest działalność na rzecz Pamięci Historycznej w Hiszpanii. 

About The Author

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *