Włochy: tutaj jednak wszystko jest możliwe

Mamy do czynienia z dwiema receptami na kryzys, neoliberalną, zakładającą z góry reformy narzucone przez Brukselę. Wraz z tym pakietem przychodzą też elity i partie polityczne wspierane przez Unię. Z drugiej strony natomiast mamy siły populistyczne. Jedyne co wiadomo teraz to fakt, że w sondażach przodują Fratelli d’Italia, mający mniej więcej dwadzieścia osiem procent poparcia. Choć we Włoszech dwa tygodnie przed wyborami nie można publikować sondaży, to i tak oddech hegemonii Meloni i jej partii czuć wszędzie – mówi o nadchodzących wyborach profesor historii doktryn politycznych Daniele Stasi z Università degli Studi di Foggia.

Niektórzy twierdzą, że popularność prawicy wynika z jej sprzeciwu wobec Agenda Draghi, pakietu reform proponowanych przez ostatni rząd i Brukselę. Z czego wynika tak duże poparcie dla prawicowej koalicji, na czym Berlusconi, Salvini i Meloni budują swoją popularność, przecież wszyscy poza Fratelli d’Italia byli w rządzie Mario Draghiego? 

Można powiedzieć, że mamy do czynienia z polaryzacją sceny politycznej we Włoszech, której korzenie znajdują się w ostatnich latach historii mojego kraju. Z jednej strony mamy grupę partii charakteryzującą się pewną ideologią pro-europejska. W związku z czym można zaznaczyć, że ich główny postulat brzmi: ustabilizować relacje między Włochami a Unią poprzez realizację reform strukturalnych mile widzianych w Europie, przede wszystkim  dotyczących obniżenia kolosalnego długu publicznego.

Mario Draghi jest gwarantem realizacji tych reform, z którymi łączą się również środki Next generation EU, mające strategiczne znaczenie dla Italii. Jeśli chodzi o polaryzację warto wspomnieć, iż w 2011 roku Silvio Berlusconi został premierem Włoch i dostał nieformalny list z Unii Europejskiej, w którym to poproszono w istocie o to aby ustąpił. Ponieważ nie był on w stanie zapewnić bezpieczeństwa ekonomicznego Włoch z perspektywy Brukseli. Następnie przez prezydenta Giorgio Napolitano o założenie rządu został poproszony Mario Monti, czyli człowiek, który miał odgrywać taką samą rolę, tylko w innym kontekście historycznym, co Draghi.

Daniele Stasi

Polaryzacja wynika z tego, że niektóre siły polityczne uważają rolę gwaranta i narzuconą przez UE linię polityczna jako nieuzasadnioną ingerencję. „Agenda Draghi”, która jest pod wieloma względami również punktem kulminacyjnym pewnej idei kooperacji między UE a Italia, usłyszy werdykt wyborców 25 września. Polaryzacja nie tylko będzie trwała, ale znacznie się pogłębi.

Dlaczego ostatnim razem padło na Draghiego?

Był on osobą, która otwarcie wspiera idee modernizacji narzucone przez UE, czyli reformy wypracowane de facto w Brukseli. Draghi jest świetnym ekonomistą, osobą zaufana i mającą prestiż i w instytucjach UE, jaki w świecie finansjery. De facto Unia Europejska ograniczyła w znacznym stopniu suwerenność Włoch. Siły Legi Salviniego, Fratelli d’Italia Giorgi Meloni czy Movimento Cinque Stelle pod przywództwem Beppe Grillo, wprowadziły wtedy do dyskursu nową narrację, mówiącą właśnie o utracie suwerenności i niezależności Włoch w starciu z brukselską biurokracją.

Ta polaryzacja jest właśnie wynikiem tych tarć na linii Rzym-Bruksela, z jednej strony mamy siły wspierające i wspierane przez Brukselę, z drugiej partie polityczne przeciwne dotychczasowej polityce Unii. Trzeba podkreślić, że jest ona efektem narzucenia neoliberalnych reform ekonomicznych.

Mario Draghi.

Jaka jest ich treść?

Reformy dążą do modernizacji niektórych gałęzi administracji we Włoszech oraz do leczenia starych chorób politycznych mojego kraju.

Zacznijmy od zaznaczenia, że mamy dwie Italie, północną i południową. Kwestia południa jest obecna w historii naszego kraju od czasów Zjednoczenia Włoch w XIX wieku. Południe charakteryzuje się innym poziomem kultury publicznej, demokracji, a także innym podejściem do instytucji oraz rozwoju ekonomicznego niż Włochy Północne. W związku z tym mamy tam do czynienia z ogromnym natężeniem klientelizmu, korupcji i braku jakiejkolwiek jawności. Chodzi więc o zasypanie różnic ekonomicznych, poprzez projekty infrastrukturalne dedykowane tamtejszym regionom, ale też podwyższenie kultury demokratycznej. Po drugie, brukselskie reformy mają drastycznie zredukować natężenie socjalnych interwencji państwa. Wynika to z ogromnego zadłużenia Włoch. Według Brukseli lekarstwem na to są cięcia. Koszt reform, które mają za cel zracjonalizować system politycznego i gospodarczego jest modernizacja z góry, czyli zrealizowana w rzeczywistości, przez można by rzec, obcą rękę: z Brukseli a nie z Rzymu. Partie żądające powrotu do pełni suwerenności kraju nie liczą się zresztą z faktem, że stara forma suwerenności państw już nie istnieje, nie tylko z powodu globalizacji.

Jednakże wszystkie ze wspomnianych partii, prócz Fratelli d’Italia, czynnie wspierała rząd jedności narodowej pod egidą Draghiego, co więcej cieszył się on również poparciem Berlusconiego. W tym momencie Meloni, Salvini i Berlusconi razem idą po władzę, kierując frustrację Włochów przeciwko Brukseli i Agenda Draghi.

A tutaj jest to już kwestia naszej kultury politycznej, która pozwala na wszelką możliwą niestabilność i, że tak powiem, płynność poglądów. Niech przykładem będzie Lega Salviniego…

 Partia niegdyś secesjonistów z Północnych Włoch, a dziś nacjonalistów.

Dokładnie! Była to partia federalistyczna, która dążyła do separacji Włoch Północnych. Dziś jednak jest to partia nacjonalistyczna i centralistyczna. Ich hasłem jest Italiani prima di tutto, a więc Włosi przede wszystkim… podobnie do America first! Trumpa. Dlaczego jednak te partie poparły Draghiego? Wydaje mi się, że to kwestia pandemii COVID-19 skomplikowała naszą sytuację. Po pierwsze były premier, Giuseppe Conte, który teraz stał się liderem Movimento Cinque Stelle, bardzo blisko współpracował z Donaldem Trumpem. Agendę neoliberalną formułowaną pod Mario Montim, zmodyfikowano w kierunku bardziej amerykańskim, co było odzwierciedleniem skrętu afiliacji naszego rządu. Upadek Donalda Trumpa skutkował jednocześnie porażką Giuseppe Conte, otwierając tym samym nowe okno możliwości, które jest powrotem do przeszłości. 

Znów wracamy do tej samej sytuacji. Mario Draghi był przedstawicielem tego pro-europejskiego nurtu w naszej polityce. Jego premierostwo zapewniło Włochom gigantyczne wsparcie z Funduszu Odbudowy.

Praktycznie 25% całości funduszu ma trafić do Włoch…

Tak, ta ogromna koalicja partii od prawej do lewej, od Partito Democratico – dziś partii zdecydowanie liberalnej – po Salviniego, Conte i Berlusconiego oraz towarzyszący im wachlarz mniejszych partii, miała na celu uzyskanie tych funduszy. Gwarantem tego był Draghi. Skutkowało to pewnego rodzaju pastiszem politycznym, ideologicznym. Aczkolwiek logika za tym stojąca, tak zwana Grosse Koalition, właśnie to zakładała, cel był najważniejszy, sprowadzenie funduszy do Włoch. Pieniędzy tych potrzebują właśnie regiony południowe, na przykład mój region, Apulia, gdzie prosperuje Quarta Mafia, a więc organizacje mafijne działające w kraju, które niczym rak powodują przerzuty do innych regionów Włoch. Sytuacja post-pandemiczna te zjawiska jeszcze bardziej zintensyfikowała. 

Stąd ta zgoda ponad podziałami. Teraz więc mamy do czynienia z dwiema receptami na kryzys, neoliberalną, zakładającą z góry reformy narzucone przez Brukselę. Wraz z tym pakietem przychodzą też elity i partie polityczne wspierane przez Unię. Z drugiej strony natomiast mamy siły populistyczne. Tu trzeba zauważyć, że partie populistyczne we Włoszech mają silne związki z innymi takimi ugrupowaniami w Europie, między innymi z Prawem i Sprawiedliwością. 

Wśród włoskich komentatorów można usłyszeć, że model Demokracji Nieliberalnej, Orbanowskiej, jest pewnego rodzaju inspiracją dla takich polityków jak Berlusconi, czy Giorgia Meloni. Czy jest też tak z perspektywy ekonomicznej?

W ostatnich dniach Polska i Węgry są przedstawiane w kampanii wyborczej jako zło. Politycy mówią, że trzeba unikać drogi tych państw.

Te głosy dotyczące relacji z Polską i Węgrami dochodzą tylko z Partito Democratico i liberalnej koalicji Terzo Polo?

Nie tylko. Również z obozu populistycznego, Movimento Cinque Stelle, ale też sił postmarksistowskich. Ogólnie ta opinia, czy też strategia jest przyjęta aplauzem wśród mainstreamu politycznego, jak i poza nim. Wynika to z mocnego postawienia na euroatlantyzm w czasach kryzysu, oraz chęć ukazania Włoch jako odpowiedzialnej demokracji. 

A jak wygląda to z perspektywy ekonomicznej, demokracje nieliberalne mają tutaj też swoje rozwiązania…

Z perspektywy ekonomicznej mamy w sumie trzy recepty, które podlegają głosowaniu w niedzielę. Pierwsza zakłada flax tax i sprowadzi się do drastycznego redukowania podatków dla przedsiębiorców i dla middle class; druga sprowadza się do tzw. Agenda Draghi: reformy wraz z pewną ograniczoną redystrybucją środków publicznych; trzecią jest wzmocnienie redystrybucji, czyli zwiększenie de facto długu publicznego. Pierwszą głosi prawica, drugą Partia Demokratyczna, trzecią Giuseppe Conte z Movimento 5 Stelle. Owe propozycje mają kierować się do pewnych części elektoratu: z Italii północnej jeśli chodzi o Salviniego i jego koalicjantów; z Italii południowej jeśli chodzi o Giuseppe Conte. Polaryzacja polityczna i ekonomiczna partii politycznych stanowi odbicie polaryzacji Italii: północy i południa.

Jednak zagraniczne media często opisują sytuację we Włoszech jako zderzenie wspomnianej Partito Democratico, cieszącej się ponad dwudziestoprocentowym poparciem i Berlusconiego, z resztą koalicji prawicowej. 

Nie jest to bliskie prawdy?

Oczywiście, że Partito Democratico chce przedstawiać się jako partia porządku i umiarkowania. Pewnego rodzaju żelaznej kontynuacji reform Draghiego bez żadnej renegocjacji sposobu udzielenia funduszy UE proponowanej przez prawicę. Są oni jednak w koalicji z Sinistra Italiana, Włoską Lewicą, oraz z Zielonymi, którzy to łącznie głosowali w parlamencie przeciwko Draghiemu ponad pięćdziesiąt razy. A więc jest to niewiarygodne. Prawda o wyborach jest trochę inna.

To znaczy?

Jest tu też trzeci ważny aktor, grający na podziale północ-półudnie, dryfujący pomiędzy dwoma obozami, które zarysowałem wcześniej. Jest nim Giuseppe Conte, który ma obecnie około piętnastu procent poparcia, ale w Italii południowej dużo więcej, około dwudziestu czterech.

Nasz system wyborczy jest bardzo niejasny, niespójny. Stąd też losy Ruchu Pięciu Gwiazd, Movimento Cinque Stelle, pod wodzą Conte, mogą być bardzo skrajne. Możliwe, że przyszły rząd będzie zależał również od jego poparcia, tym samym południe Włoch będzie miało swój głos. 

W ostatnich tygodniach Conte przybrał bardzo sprytną retorykę, podobną do tej Melanchona z Francji. Początki jego kariery to przedstawianie się jako profesor prawa, osoba “zwyczajna”, akademik, z poglądami umiarkowanymi, katolickimi, bez żadnych powiązań ze skrajną prawicą ani lewicą. Parę miesięcy temu hasła jego partii były wręcz idealne, pasujące do partii demokratycznej, liberalnej, chcącej walczyć o prawa socjalnego Włochów w świetle dyktatu Brukseli. Od kilku tygodni jednak zmienił nastawienie wobec elit, mówi o tym, że jego partia reprezentuje lud. Takie wystąpienia cieszą się coraz większym poparciem. 

Takie zmiany chyba nie są niczym nowym we Włoskiej polityce, choć mówi to były premier… Meloni natomiast z mocnych pozycji antyestablishmentowych, dziś pozuje na prawdziwą przywódczynię państwową stojącą na czele partii władzy. Ugrupowania odpowiedzialnego oraz przewidywanego. Co się pod tym kryje?

Po pierwsze ta ambiwalencja, na którą wskazałeś, wynika znów z kultury politycznej organizacji prawicowych we Włoszech, która to skażona jest dziedzictwem Berlusconiego. Programy, hasła polityczne zmieniają się cały czas. Silvio Berlusconi jest bliskim przyjacielem Putina, a prezentuje się po stronie UE, jako przyjaciel Draghiego a jednocześnie przyczynił istotnie do tego aby pozbawić go władzy.

Zresztą miesiąc temu rozmawiał z ambasadorem Rosji we Włoszech o “prawdzie” dotyczącej inwazji na Ukrainę. 

Berlusconi chyba z tego powodu wyparł się rządu Draghiego pod koniec lipca. Trudno rozumieć jego strategie polityczna. Chyba obiecano mu, że zostanie prezydentem jeśli zostanie wprowadzony model prezydencjalny. Jego strategia to jego interes, który nie zawsze splata się z interesem kraju. Ta ambiwalencja Berlusconiego natomiast pozwala mu grać na różnych fortepianach.

Podobnie znów jest z Salvinim i Meloni,. Od niedawna chcą oni uchodzić za odpowiedzialnych, to jeszcze nie tak dawno temu Salvini paradował w koszulce z Putinem, a Meloni pisała książkę o potrzebie dialogu z nim. Zresztą o Salvinim usłyszeli Polacy przy okazji jego wizyty w trakcie wojny w Ukrainie. Zażenowanie otaczające jego osobę stało się pewnym stałym elementem polityki włoskiej.

Przechodząc do kwestii Meloni, cieszącej się obecnie największym poparciem we Włoszech, wydaje mi się, że jej partia, Fratelli d’Italia, Bracia Włoscy, jest jednym z najciekawszych fenomenów politycznych ostatnich lat. Po pierwsze jest to partia wprost post-faszystowska.Jest to jasne i klarowne. Logo tej partii wprost odwołuje się do dziedzictwa Włoskiej Republiki Socjalnej, a więc marionetkowego tworu nazistow z czasów II Wojny Światowej. 

Zresztą Meloni dojrzewała politycznie w Movimento Sociale Italiano, post-faszystowskiej partii działającej po wojnie. 

Dokładnie tak. Te linie są jasne i klarowne. Była to partia byłych faszystów. Wprost z tych środowisk Meloni stworzyła Fratelli d’Italia. Obecnie ta partia balansuje pomiędzy pewnym czynnikiem skrajnej prawicy we własnych szeregach, ale też w kontekście międzynarodowym, tutaj kłania się ich współpraca m.in. z hiszpańskim Vox, a elitami europejskimi.

Meloni chce zapewnić establishment brukselski, że jej premierostwo nadal zapewni ciągłość reform Draghiego. Z jednej strony to bardzo populistyczna polityczka, z drugiej jednak chce się przedstawiać jako liderka dojrzałej partii konserwatywnej. Na ten temat już teraz powstają dziesiątki publikacji naukowych. 

W takim razie co po wyborach? Rewolucja czy długie trwanie?

Tak naprawdę nikt tego nie wie. My we Włoszech wszystko robimy po swojemu. Osobiście nie wykluczam powstania drugiej Grosse Koalition. Koalicja prawicowa może się rozpaść, inne partie, nawet liberalne, takie jak Terzo Polo, z tymi kilkoma procentami poparcia, czy establishmentowa Partito Democratico, mogą zawiązać koalicję z odłamami prawicy. Przyszłość jest bardzo niepewna. 

Po “Super Mario” wszystko może się wydarzyć. 

Tak. Mario Draghi był przedstawiany jako dosłownie superman włoskiej polityki, który postawi na nogi Włochy, porozmawia na równi z równym z Angelą Merkel i Macronem. Reszta polityków nie jest w ogóle przecież bliska jego formatowi, światowca i eksperta szanowanego na salonach świata. I było to prawdą. Jednak dlaczego nie jest on nadal premierem? Oczywiście rolę tutaj miała ambicja Giuseppe Conte i recept na kryzys włoskiej gospodarki, jak i czystej zazdrości wobec obecnego premiera.

 Z drugiej niektórzy mówią o czynniku wojny na Ukrainie. 

Tak, wskazuje się, że to nie przypadek, że akurat po wizycie w Kijowie rozpadł się rząd. Przecież miał to miejsce chwilę po delegacji Macrona, Scholza i Draghiego na Ukrainę. Pomimo tego, że to Conte i jego partię uważa się za winną upadku rządu na papierze, to realnie stał za tym Silvio Berlusconi, który w życiu nie ukrywał swoich kontaktów z Putinem. To właśnie on zmobilizował prawicę do koalicji i marszu po władzę. Tutaj pojawia się znów wątek rosyjski, który powinien być zbadany w przyszłości.  

Co jest pewne te kilka dni przed wyborami?

Jedyne co wiadomo teraz to fakt, że w sondażach przodują Fratelli d’Italia, mający mniej więcej dwadzieścia osiem procent poparcia. Choć we Włoszech dwa tygodnie przed wyborami nie można publikować sondaży, to i tak oddech hegemonii Meloni i jej partii czuć wszędzie. W ostatnich dniach w mediach pojawiają się przecieki, czy też pogłoski mówiące o tym, że prawicowa koalicja, ze szczególnym uwzględnieniem Salviniego, odbierała transfery pieniężne z Kremla, w celu sfinansowania swojej kampanii wyborczej. Podkreśla się wagę relacji z Moskwą, oraz możliwość wpływu finansowego Putina na wynik wyborów we Włoszech. Wpływ tych plotek na rzeczywistość jest jednak marny. Rezultat wyborczy jest jednoznaczny, jednak losy Włoch są zagadką. W normalnym kraju partia, która uzyskałaby największy wynik, tworzyłaby następnie rząd. Tutaj jednak wszystko jest możliwe, biorąc pod uwagę też co się dzieje na Ukrainie i na świecie.

Daniele Stasi jest profesorem zwyczajnym historii doktryn politycznych z Uniwersytetu w Foggia. Tytuł jego ostatniej publikacji jest „Polonia Restituta”. Nazionalismo e riconquista della sovranità polacca. 

About The Author

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *