Władimir Mitew: Głosując na suwerenistów, Rumuni pokazali, jak bardzo są rozczarowani

– Nicușor Dan będzie w trudnej sytuacji w drugiej turze wyborów prezydenckich. Nastroje suwerenistyczne w Rumunii są silne – współzałożyciel Cross-Border Talks komentuje wyniki pierwszej tury wyborów prezydenckich z 4 maja i przyszłość rumuńskiej polityki.
Wywiad przeprowadzony przez Dianę Donczewą, opublikowany po raz pierwszy w języku bułgarskim przez Bułgarskie Radio Państwowe.
Diana Donczewa: 4 maja Rumuni wybierali prezydenta w powtórzonych wyborach. Przypomnijmy, że wybory odbyły się początkowo 24 listopada 2024 r. i niespodziewanie wygrał je skrajnie prawicowy kandydat Călin Georgescu, który wcześniej miał bardzo skromne wyniki w sondażach. Wynik tych wyborów został unieważniony przez Trybunał Konstytucyjny. Centralna Komisja Wyborcza Rumunii zakazała Georgescu ponownego kandydowania i wszczęto przeciwko niemu postępowanie karne. Ale co wydarzyło się podczas drugiej próby wyboru prezydenta? Zwycięzcą, z 40% głosów, znowu został polityk skrajnej prawicy – lider nacjonalistycznej partii Sojusz na rzecz Zjednoczenia Rumunów, George Simion. To on 18 maja 2025 r. zmierzy się w drugiej turze z burmistrzem Bukaresztu, niezależnym kandydatem Nicușorem Danem. Dan uzyskał 20% głosów i wyprzedził kandydata rządzącej koalicji, Crina Antonescu.
Jaka przyszłość czeka Rumunię? Czy sukces niezależnego kandydata, który wyprzedził kandydata koalicji rządzącej, był zaskoczeniem? Po wyborach parlamentarnych 1 grudnia 2024 r. proeuropejskie partie w Rumunii zjednoczyły się, aby utworzyć większość i rząd oraz wykluczyć skrajną prawicę. Tak się jednak nie stało. Dlaczego?
Władimir Mitew: Wynik powtórzonych wyborów jest bardzo podobny do wyniku odwołanych wyborów z 24 listopada. Moim zdaniem wskazuje to, że o wyniku zdecydowały czysto rumuńskie uwarunkowania polityczne, wewnątrzkrajowa dynamika.
Za rządów Klausa Iohannisa, który niedawno ustąpił ze stanowiska prezydenta, powstała swego rodzaju stabilokracja – specyficzny system, znany też z innych państw Europy Południowo-Wschodniej i Bałkanów, w którym jedna lub dwie partie przechwytują instytucje państwowe. Wszystko dzieje się za ich pośrednictwem. Z jednej strony do kraju płyną fundusze europejskie, z drugiej – szerzy się korupcja.
Efekt jest taki, że Rumuni są rozczarowani systemem i na dwa sposoby okazują swoje rozczarowanie tym, jak byli traktowani przez rządzących przez ostatnie lata. Głos na suwerenistów jest głosem protestu. Ale to samo można powiedzieć o głosowaniu na burmistrza Bukaresztu, który jasno opowiada się za reformami i wywodzi się nie z partii, ale z sektora organizacji pozarządowych.
Co stanie się w drugiej turze wyborów 18 maja 2025 r.? Niezależny kandydat Nicusor Dan, obecny burmistrz Bukaresztu, znany jest ze swojej konsekwentnej walki z korupcją. Analitycy uznają go za jedyną osobę, która może powstrzymać rosnącą falę nastrojów skrajnie prawicowych. Jest ceniony i mocno wspierany przez mieszkańców Bukaresztu, ale czy jest dobrze znany w całym kraju i czy ostatecznie uda mu się pokonać George’a Simiona? A może Rumunia pójdzie w kierunku skrajnej prawicy?
Burmistrz stolicy cieszy się rzeczywiście dużym poparciem w Bukareszcie i w Klużu-Napoce [drugim co do wielkości mieście Rumunii – przyp. tłum.], a także otrzymał pewne wsparcie za granicą, od diaspory. Roztacza wokół siebie aurę sukcesu – jest modelowym przykładem człowieka, który zyskał na ostatnich 35 latach transformacji, jest zwycięzcą międzynarodowych konkursów matematycznych, prowadził własną działalność gospodarczą. Cieszy się poparciem młodszych, wykształconych elit oraz osób związanych z organizacjami pozarządowymi, a także niektórych przedstawicieli branży IT. Ale poparcie w Bukareszcie i Klużu-Napoce prawdopodobnie mu nie wystarczy. To baza wyborcza, która pozwala na 20-21% głosów.
Czyli tyle, ile zdobył w pierwszej turze…
Tymczasem George Simion ma 40-41% głosów, a jeśli dodać do tego głosy Victora Ponty, poparcie dla suwerenistów wynosi około 55%. Ponadto część wyborców Crina Antonescu może poprzeć Simiona. Innymi słowy, Nicușor Dan ma przed sobą dość trudne zadanie. Jednak jest kilka czynników, które mogą działać na jego korzyść.
Po pierwsze, ma kontakty międzynarodowe. Oczywiście George Simion też je ma, ale moim zdaniem Nicușor Dan jest dużo lepiej zakorzeniony w elitach europejskich.
Jest proeuropejski, prawda?
Tak, dokładnie. Opowiada się za dalszym wsparciem dla Ukrainy, a ponadto za zacieśnieniem więzi z trójkątem weimarskim, czyli Polską, Niemcami i Francją. Można więc powiedzieć, że chce współpracowac z samym trzonem UE. Jest jedynym kandydatem, który jasno określił taką linię.
W tym miejscu chciałbym zaznaczyć, że błędem byłoby zakładać, że te 55% Rumunów, którzy głosowali na suwerenistów, to wyłącznie skrajna prawica, faszyści czy zwolennicy Żelaznej Gwardii. Oczywiście, są wyborcy, którzy wyznają taką ideologię i z tego powodu poparli Simiona. Ale moim zdaniem istnieją też inne powody, względy społeczno-ekonomiczne. Ludzie, którzy nie mieszkają w dużych miastach czują, że transformacyjny sukces gospodarczy Rumunii nie przekłada się na ich dobrobyt. Oni szukają sprawiedliwości i są przekonani, że oddadzą im ją kandydaci, którzy przedstawiają się jako alternatywa, jako coś innego niż dotychczasowy status quo. Niektórzy z niezadowolonych ludzi głosowali na Nicușora Dana, ale inni idą do suwerenistów.
George Simion jest interesującą postacią. Od 2019 r. stoi na czele Sojuszu na rzecz Jedności Rumunów (AUR). Kandydował do Parlamentu Europejskiego jako niezależny, ale nie uzyskał wystarczającej liczby głosów. Jak wskazuje Euronews Romania, jego kariera polityczna nabrała rozpędu wraz z utworzeniem platformy Action 2012, koalicji organizacji pozarządowych walczących o zjednoczenie Rumunii z Republiką Mołdawii. Zorganizował szereg akcji obywatelskich, marszów i demonstracji popierających ideę zjednoczenia. Został uznany za persona non grata w Mołdawii i na Ukrainie za działania przeciwko integralności terytorialnej i suwerenności tych dwóch krajów.
George Simion jest też przedstawiany jako rumuńska wersja Donalda Trumpa. W jakim kierunku pójdzie Rumunia, jeśli to on wygra drugą turę? Czy proeuropejskie dążenia Rumunii i jej przyszłość pod jego rządami będą zagrożone? Wielu Rumunów, którzy głosowali wczoraj, twierdziło, że – poza wszystkim – jest on zbyt młody i zwyczajnie sobie nie poradzi.
Z moich rozmów z Rumunami wynika, że istnieje obawa, iż Simion mógłby w jakiś sposób przywrócić do polityki Calina Georgescu. Musimy poczekać, aby przekonać się, czy jest to rzeczywiście możliwe, ponieważ przeciwko Georgescu toczy się postępowanie karne. Moim zdaniem jest mało prawdopodobne, aby człowiek, który ma takie problemy z prawem, mógł zostać premierem. Jednak, moim zdaniem, przynajmniej na razie, George Simion stara się maksymalnie wykorzystać korzyści płynące z bliskich relacji z Georgescu. Czy zechce przywrócić Georgescu wpływy i rolę polityczną, zobaczymy.
Czy Simon jest antysystemowcem? Są czynniki, które wskazują, że jest tak naprawdę człowiekiem z wnętrza systemu. Jego partia należy do tej samej europejskiej rodziny politycznej, co Giorgia Meloni i polscy suwereniści z PiS, którzy są przecież partią mocno antyrosyjską. Sam Simion podjął kilka ważnych kroków, by zerwać z wizerunkiem człowieka, który chciałby zawłaszczyć ziemie sąsiadów. Na przykład wyrzucił z partii Claudiu Târziu, niegdyś drugą najpotężniejszą postać, który wprost wysuwał pretensje terytorialne wobec Ukrainy. Oznacza to, że istnieją pewne oznaki, że Simeon może podążać bardziej umiarkowaną i mniej antyeuropejską linią. Jednak ponownie musimy poczekać, aby zobaczyć, czy te posunięcia mają charakter czysto taktyczny, czy też faktycznie zostaną podjęte działania mające na celu rehabilitację Georgescu, co moim zdaniem spotka się z dużym oporem. Na razie Simion pojawił się w towarzystwie Georgescu podczas głosowania.
Unieważnione zwycięstwo Georgescu nastąpiło po ogromnej kampanii na jego rzecz w serwisie TikTok i mediach społecznościowych. Czy teraz sytuacja wygląda podobnie w przypadku George’a Simiona? Czy to na młodych ludziach polega on najbardziej? Czy udaje mu się przyciągnąć młodych wyborców?
W dniu wyborów, pojawiły się doniesienia, że frekwencja wśród młodych ludzi będzie stosunkowo niska. Z drugiej strony, Simion próbował dotrzeć do ludzi inaczej: jego komitet próbował wysłać milion listów do dorosłych wyborców na obszarach wiejskich. Centralna Komisja Wyborcza była bardzo aktywnym organem regulacyjnym podczas kampanii i nakazała wycofanie tych milionów listów i niedostarczanie ich. Jako powód tej decyzji podano naruszenie tzw. standardów RODO, a konkretnie fakt, że Simion wykorzystał bazy danych zawierające dane osobowe bez zgody osób, których te dane dotyczyły. Widzimy jednak, że wynik Simiona jest lepszy, niż się spodziewaliśmy.
Czy jeśli George Simion wygra w drugiej turze, czy nie powtórzy się historia z Georgescu i odwołaniem wyborów?
Serwis internetowy Context.ro przeprowadził dochodzenie, z którego wynika, że podobnie jak Georgescu, Simion zadeklarował 0 lei na swoją kampanię internetową. W rzeczywistości jednak kampania taka została przeprowadzona i zawarto umowy z mediami na reklamę polityczną. W związku z tym czekają nas jeszcze dwa dramatyczne tygodnie. Zobaczymy, jak zarzuty dotyczące naruszeń wpłyną na kampanię.
Wynik rumuńskich wyborów będzie naprawdę interesujący. Wszystko rozstrzygnie się 18 maja 2025 r. w drugiej turze wyborów pomiędzy kandydatem Sojuszu na rzecz Unii Rumunów, Georgem Simionem, który w pierwszej turze uzyskał 40% głosów, a burmistrzem Bukaresztu, niezależnym kandydatem Nicușorem Danem, który obecnie ma ponad 20% poparcia rumuńskich wyborców.
Subskrybuj kanał Cross-border Talks! Subskrybuj stronę projektu na Facebooku i Twitterze! Zajrzyj na nasz kanał na Telegramie i do newslettera Substack!
Podoba Ci się to, co robimy? Wesprzyj zespół Cross-Border Talks lub postaw nam wirtualną kawę!